Środowe notowania na rynkach europejskich zostały zagrane w kontekście odpowiedzi na spadkowe otwarcie miesiąca na Wall Street. Najgorsza sesja w USA od 5 sierpnia została zbudowana na powrocie obaw o kondycję gospodarki i spóźnienie Fed na ścieżce zmiany w polityce monetarnej, która nie pojawi się na tyle wcześnie, by udało się uniknąć recesji. Efektem dla Warszawy było otwarcie sesji przez WIG20 luką, która odebrała indeksowi około 1 procent. Spadek indeksu korespondował z analogicznym cofnięciem niemieckiego DAX-a, co sprzyjało zagraniu całości sesji w korelacji z rynkami bazowymi. W kolejnych godzinach więcej jednak było już konsolidacji, ale finalnie popytowi wspieranemu przez odrabianie strat przez rynki bazowe i umocnienie złotego, udało się pchnął WIG20 w rejon 2403 pkt., co zredukowało poranny spadek WIG20 do ledwie 0,26 procent. Konsekwencją techniczną jest powrót WIG20 do położenia w rejonie 2400 pkt., gdzie indeks konsolidował się w poprzednich dwóch tygodniach. Sumarycznie sesję można uznać za sukces byków, którym – mimo presji z otoczenia – udało się podkreślić fakt, iż rejon 2400 pkt. pozostaje punktem równowagi między podażą i popytem. Niezależnie, sesja jest kolejnym sygnałem, iż w obecnym układzie sił rynek warszawski ma nikłe szanse na szukanie swojej własnej ścieżki. Do piątku, gdy na rynku pojawią się comiesięczne dane z rynku pracy w USA, WIG20 jawi się jako skazany na poruszanie się w korelacji z indeksami giełd bazowych, a giełdy bazowe w korelacji między sobą. Warto też liczyć się ze scenariuszem, iż w bliskiej przyszłości nie pojawi się element, który pozwoli oderwać uwagę rynku w Warszawie od postaw giełd bazowych. Korelację wymusi waga publikowanych danych makro, a wspólnym mianownikiem organizującym postawę rynków pozostanie wrześniowy komunikat Fed, który pojawi się 18 września.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.