Czwartkowe notowania na rynku warszawskim zostały zagrane w kontekście skróconej sesji środowej w USA i dzisiejszego święta na Wall Street. Pierwszy element wymusił wzrostowe otwarcie, ale już po kilku minutach oczywiste było, iż brakuje kapitałów chętnych do gry i rynek szybko przeszedł w najłatwiejszy do grania scenariusz niskiej zmienności przy adekwatnie niskiej aktywności. W efekcie, większą część sesji WIG20 spędził oscylując blisko punktu zamknięcia sesji środowej i dzięki lekkiemu wzrostowi na końcowym fixingu zyskał 0,22 procent przy ledwie 460 mln złotych obrotu. Indeks szerokiego rynku WIG wzrósł 0,28 procent z licznikiem pokazującym blisko 635 mln złotych. Niską dynamikę sesji dobrze oddaje fakt, iż w przypadku WIG20 w żadnym punkcie sesji indeks nie znalazł się poza granicami rozdania środowego. W efekcie, sesję można uznać za klasyczną dla dni bez handlu na Wall Street, którą dziś dodatkowo wspierało globalne czekanie na piątkowe dane z rynku pracy w USA. Z perspektywy technicznej sesja nie miała historii, a obraz wykresu WIG20 pozostał bez zmian. Indeks pozostaje pod wpływem impulsu spadkowego, który odpowiada za przełamanie linii trendu dwutygodniowej fali wzrostowej. Rynek stoi przed wyborem powrotu w rejon 2570 pkt., gdzie łamały się ostatnie próby popytu lub pogłębienia spadków z bieżącego tygodnia i skierowania wykresu na niższe poziomy. W średniej perspektywie ważne są poziomy 2600 pkt., gdzie zalega opór tworzony przez szczyt hossy i wsparcie w rejonie 2384 pkt., które może stać się linią domknięcia ciągle potencjalnej formacji podwójnego szczytu. Bez znalezienia jakiejś alternatywy dla tych dwóch punktów, uwaga graczy obserwujących wykres WIG20 pozostanie skoncentrowana na wspomnianych barierach technicznych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.