Czwartkowy powrót najważniejszych rynków europejskich do gry po środowym święcie odbył się w sprzyjającym popytowi kontekście. Nocne notowania pochodnych sygnalizowały, iż inwestorzy pozytywne przyjmą wczorajsze sygnały prezesa Rezerwy Federalnej o gotowości Fed do obniżek stóp procentowych, gdy warunki makro będą tego wymagały, a inflacja pozwoli na poszerzenie dostępności kredytu. Oczywistością jednak było, iż próby zwyżek w Europie będą finalnie zależały od tego, w jakich nastrojach zacznie sesje Wall Street. W otoczenie wpisała się GPW, która na starcie szukała zwyżek, ale szybko okazało się, iż handel na płytkim rynku jest stosunkowo trudny, bo duże zlecenia muszą padać w próżnię. W efekcie rynek szybko przeszedł do powielania ruchów giełd bazowych, co w finale przesądziło o spadkowej końcówce podyktowanej przez Wall Street. Cofnięcie po otwarciu sesji na Wall Street spowodowało, iż WIG20 skończył rozdanie spadkiem o 0,23 procent przy skromnym obrocie 855 mln złotych. Sesję można uznać za zagraną bez emocji i w sumie konsolidacyjną w wymowie. Nie zmienia to jednak faktu, iż sesja kończyła trzydniowy tydzień, w którym WIG20 stracił 1,49 procent, co ostrożnie można uznać za próbę korekty kwietniowej zwyżki. Z perspektywy technicznej WIG20 ma za sobą kolejną sesję i kolejny tydzień, w którym strefa oporów w rejonie 2500 pkt. okazała się poza zasięgiem popytu. W istocie, w perspektywie tygodniowej rynek kolejny raz zamknął się poniżej 2500 pkt. i kolejny raz wysłał sygnał, iż kupujący nie potrafią dowieźć do końca tygodnia wyjścia WIG20 nad 2500 pkt., co faktycznie nie miało miejsca w obecnej hossie. W tym ujęciu tydzień można uznać za część konsolidacji pod oporem, która wymusza czekanie na przesilenie i wybór przez rynek kierunku odejścia WIG20 od 2500 pkt.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.