Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim odbyły się w kontekście, który sprzyjał podaży. Słabszy od oczekiwań finał sesji piątkowych na Wall Street zlał się z radykalnie gorszymi od prognoz odczytami indeksów PMI dla przemysłu w Europie, zwłaszcza w Niemczech. Kolejną zmienną, ważną głównie dla rynku warszawskiego była kolejna, po piątkowej, fala osłabienia złotego, który w skrajnym punkcie rozdania osunął się do poziomów lokujących dolara powyżej psychologicznej bariery 4.00 PLN. Z perspektywy końca sesji widać, iż kluczowym elementem dla kondycji WIG20 były jednak poranne reakcje rynku na słabość złotego i presję spadkową z rynków bazowych. W istocie w pierwszych 90 minutach rozdania WIG20 spadł w korelacji z niemieckim DAX-em i właściwie do końca sesji nie zdołał wyjść z jego cienia oraz odrobić porannej przeceny. W finale wartość indeksu została zredukowana o 1,12 procent, gdy niemiecki DAX oddał 1,01 procent. Technicznie patrząc sesja przyniosła osunięcie WIG20 pod wsparcia w rejonie 2150 pkt., co wskazuje, iż popyt musi odsunąć się na niższe poziomy, a korekta fali wzrostowej z rejonu 2044 pkt. w rejon 2220 pkt. musi zostać pogłębiona, by kupujący byli bardziej zaangażowani w zakończenie korekty. Trzeba jednak odnotować, iż dzisiejsza słabość rynku w największym stopniu była spowodowana słabość rynków europejskich, więc właśnie korelacje powinny być przesądzające o zachowaniu rynku w trakcie kolejnych sesji. Również brak agresywnej podaży po naruszeniu przez WIG20 poziomu 2150 pkt. sygnalizuje, iż rynek nie musi być tak słaby, jak wskazuje dzisiejszy spadek indeksu blue chipsów o 1,12 procent. W szerszej perspektywie gra cały czas odbywa się w granicach trendu bocznego 2400-2100 pkt. i dopiero ponowna próba wybicie WIG20 z jego granic może przynieść średniookresowe przesilenie technicznie.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA