We wtorek na nic zdało się zewnętrze wzmocnienie (DAX +1,6%) czy dobre dane makro (ZEW 48,2 vs 35 pkt. oczek.), także z polskiej gospodarki (produkcja przemysłowa +0,3% vs - 3,2% r/r). FW20, po całkiem niezłej pierwszej części sesji (max 2507 pkt) ostatecznie stracił 0,3% i zakończył na 2485 pkt. Inwestorzy nie zareagowali nawet na mocny start notowań na Wall Street. Szeroki S&P500 ruszył od samego początku do góry, by zakończyć 0,7% wzrostem na 1530,9 pkt. Trudno wskazywać czynniki tej euforii. Trwa już ona siódmy tydzień z rzędu. Nastroje są optymistyczne, strachu nie ma, a na wykresie straszą niedźwiedzie dywergencje. Silnej korekty jednak nie uda się uniknąć. Na razie brak czynników strachu mogących ją spowodować. Tak jak wskazywałem, takim może być powracający temat "fiscal cliff". Rynek już sobie o nim przypomniał (1 marca), ale nie zakłada problemów. Dla przypomnienia w końcówce grudnia ubiegłego roku indeksy amerykańskie spadały na wieść o problemach z kompromisem w Kongresie, a mniej płynne giełdy notowały wzrost, by szczyt osiągnąć tuż po uniknięciu problemu. Teraz sytuacja zupełnie się odwróciła i rozwój wypadków może być podobny do tego z grudnia, ale w odwrotnym kierunku. Uzasadnienie obecnej słabości GPW jest bowiem równie ciężkie jak euforii na Wall Street. Inna sprawa, to fakt nieuniknionej korekty amerykańskiego rynku. To jaka może być przecena pokazała giełda w Szanghaju. Po powrocie z długiego odpoczynku (świętowanie roku węża) tamtejszy B-Shares stracił w dwa dni ponad 5% i jest to bodajże najgorsze otwarcie nowego roku w Chinach w historii.
pobierz pełny biuletyn