Czwartkowe notowania na rynku warszawskimi nie przyniosły niespodzianek. Sesja skończyła się spadkami najważniejszych indeksów, które w największym stopniu zostały wymuszone przez wczorajsze reakcje Wall Street i walut na komunikat FOMC i konferencję prezesa Rezerwy Federalnej. Oczekiwana zapowiedź zmiany wielkości podwyżek stóp procentowych przez Fed już na grudniowym posiedzeniu FOMC została przykryta przez szefa Fed sygnałem, iż zakończenie cyklu może mieć miejsce na poziomie wyższym od rynkowych oczekiwań. Efektem była dynamiczna korekta w USA, która rozlała się po świecie umocnieniem dolara i spadkami cen akcji. GPW odpowiedziała cofnięciem WIG20, które o poranku sięgnęło -2 procent. W kolejnych godzinach rynek został zmuszony czekać na kolejną sesję w USA, która zaczęła się od spadków, ale też sygnałami, iż dalsza przecena przychodzi już z trudem. W efekcie WIG20 zredukował przeszło połowę wcześniejszej przeceny i na zamknięciu sesji stracił tylko 0,92 procent. Rozdanie pozostało w cieniu środowej zwyżki o 2,45 procent zarówno pod względem zmiany indeksu, jak i wielkości obrotu, który był niższy o przeszło 30 procent licząc tylko dla WIG20. Z perspektywy końca sesji można mówić o rozdaniu, które było wymuszoną przez świat korektą w Warszawie. Cofnięcie nie przyniosło podaży nawet tak skromnego sukcesu, jak zamknięcie luki z wczorajszego otwarcia, co oznacza, iż rynek ledwie skonsolidował się po ostatniej zwyżce i stale mierzy w wyższe poziomy. W przypadku WIG20 oznacza to podtrzymanie połamania linii tegorocznego trendu spadkowego, która była równie linią bessy i stale aktualnej gry o przekroczenie progu technicznej hossy definiowanej jako odbicie indeksu o 20 procent od dna bessy w rejonie 1337 pkt. Niestety stale trzeba brać pod uwagę fakt, iż posiedzenie FOMC nie kończą tematu korelacji WIG20 ze światem. W piątek rynek będzie zmuszony do kolejnej, solidarnej reakcji na dane z USA, tym razem z rynku pracy.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ