Biznesradar bez reklam? Sprawdź BR Plus

Akcje nie mają alternatywy

materiał partnera

Udostępnij

Niskie, bliskie zeru, oprocentowanie lokat bankowych i ponad trzyprocentowa inflacja powodują, że Polacy intensywnie poszukują dochodowych form oszczędzania. Od kilku miesięcy trwa napływ środków do funduszy inwestycyjnych.

I to napływ dość intensywny, skoro w ostatnich czterech miesiącach do polskich funduszy wpłynęło 10 mld zł netto, a w samym tylko sierpniu 2,7 mld zł. Z informacji wynika jednak, że większość tych pieniędzy płynie do funduszy pieniężnych, które uchodzą za mniej ryzykowne. Tymczasem to błąd, bo w najbliższych miesiącach, a może nawet latach stopa zwrotu wypracowywana przez fundusze inwestycyjne tego rodzaju będzie mało satysfakcjonująca. Podkreślają to również zarządzający tymi funduszami, którzy otwarcie przyznają, że nie ma żadnych szans na powtórzenie wyników funduszy dłużnych z ubiegłego roku i początku 2020 roku. Nic dziwnego, przestrzeń do zysku wobec niskich stóp procentowych nie daje wielkich nadziei, a nie ma żadnych przesłanek, że polityka NBP – podobnie zresztą jak polityka innych banków centralnych – ulegnie zmianie.

Postawić na rynek akcji

W tej sytuacji Polacy powinni szybko zmienić swoje preferencje i postawić na rynek akcji. Bo ten rynek rośnie obecnie jak na drożdżach. Dotyczy to nawet polskiej giełdy, która przez lata była niemal w stanie hibernacji. Warto jednak przede wszystkim zastanowić się nad inwestycjami w akcje rynków zagranicznych, bo to mniej ryzykowne wyjście niż inwestycje na niewielkim, zdominowanym przez spółki Skarbu Państwa, polskim rynku.

Wielu specjalistów zwraca uwagę przede wszystkim na rynek europejski, który, w porównaniu z amerykańskim, jest na razie znacznie tańszy, a zaczyna korzystać z tych samych mechanizmów, które legły u podstaw sukcesu spółek ze Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze, ze zmiany zachowań konsumenckich wywołanych pandemią. Jednym z jej efektów jest przyspieszony proces cyfryzacji życia zarówno indywidualnych konsumentów, jak i biznesu. To zjawisko wywindowało ceny amerykańskich spółek technologicznych na historyczne szczyty. Europa jest na razie krok wcześniej, ale wkracza dokładnie na tą samą ścieżkę. Dla inwestorów to spora szansa, bo ceny europejskich spółek technologicznych są nieco niższe, co daje przestrzeń do wzrostów. Przykładem europejskiej spółki z tego sektora jest oferująca streaming audio szwedzka firma Spotify (notowana na amerykańskim parkiecie). Ale jest ich więcej, w tym również spółki zajmujące się produkcją półprzewodników, czyli działające w jednej z najszybciej rozwijających się branż globalnej gospodarki.

Kolejnym zwiastunem dobrej koniunktury na europejskim rynku akcji jest zmiana polityki gospodarczej, w tym działania Unii Europejskiej. Uzgodniona już perspektywa budżetowa na lata 2021-2027 oraz polityka klimatyczna UE na najbliższe dziesięciolecie jest przez analityków określana wręcz jako rewolucyjna i wpłynie ona bardzo korzystnie na wiele sektorów gospodarki europejskiej, zwłaszcza na sektor energii odnawialnej oraz transport. Skorzysta na tym wiele notowanych na europejskich giełdach spółek, choćby Vestas, która zajmuje się produkcją turbin wiatrowych, czy koncern Alstom, który już dysponuje pociągiem o napędzie wodorowym. Ale w Europie jest znacznie więcej spółek, które wkrótce zaczną korzystać z nowej polityki gospodarczej Unii Europejskiej.

Akcje nie mają alternatywy

Jest jeszcze jeden, wcale nie najmniej ważny, argument przemawiający za zainwestowaniem w fundusze spółek europejskich – TINA, czyli brak alternatywy. Masa pieniądza, która do tej pory spoczywała m.in. w bankach musi znaleźć ujście na rynku inwestycyjnym. A w Europie dla inwestycji w akcje nie ma alternatywy. W wielu europejskich krajach oprocentowanie lokat jest na podobnym, albo nawet niższym poziomie niż w Polsce, a groźba wyższej inflacji jest podobna jak u nas. To oznacza, że właściciele lokat będą coraz bardziej tracili. Aby tego uniknąć, będą musieli zainteresować się rynkiem kapitałowym. I podobnie jak u nas, rynek długu nie zaspokoi ich apetytu na zysk, a choćby tylko na uchronienie swojego majątku przed inflacyjną hydrą. Alternatywą dla akcji przestał być również rynek nieruchomości, zwłaszcza mieszkań na wynajem, bo ceny na nim spadają ze względu na popandemiczną zmianę zachowań konsumentów (choćby wprowadzenie przez większość europejskich uczelni wyższych studiów zdalnych), a także na ograniczenie ruchu turystycznego. Dość powiedzieć, że IATA, międzynarodowe stowarzyszenie przewoźników lotniczych, ogłosiło właśnie prognozę, z której wynika, że powrót do ruchu lotniczego na poziomie sprzed pandemii będzie możliwy nie wcześniej niż w roku 2024.

Tak więc TINA (z ang. There is no alternative, nie ma alternatywy) jednoznacznie wskazuje, że rynek akcji nie ma obecnie w Europie praktycznie żadnej konkurencji.

Biznesradar bez reklam? Sprawdź BR Plus