Początek roku przyniósł wiele istotnych ruchów cenowych na światowych rynkach finansowych. Wielu inwestorów i analityków narzeka, że to jedno z najgorszych otwarć w ostatnich dziesięcioleciach, ale naszym zdaniem sytuacja nie wygląda aż tak źle.
Po pierwsze – zacznijmy od pozytywnej niespodzianki, czyli złota. Po kilku latach niełaski, pierwsze tygodnie 2016 r. przyniosły wyraźną poprawę notowań kruszcu. Po 6 tygodniach nowego roku złoto jest droższe o ponad 16% i wygląda na to, że może to być początek czegoś większego niż tylko korekta w trendzie spadkowym. Jeśli ktoś nie zdążył z inwestycją w złoto, nie ma się co denerwować. Zwykle rynek daje drugą szansę.
Po drugie – polskie akcje – ile to się nasłuchaliśmy w ostatnich kwartałach, że są beznadziejne. A tu raptem WIG od początku roku jest -5,6%, podczas gdy S&P500 już -8,8%, a DAX aż -16,5%. Dlaczego spadamy wolniej? Bo ostatnie lata były popisem rynków zachodnich, które drożały i drożały, więc gdy nadeszła okazja, skorygowały się z większą siłą.
Po trzecie – wyceny polskich akcji są na niskich poziomach. Wiele spółek notowanych jest ze wskaźnikami P/E'16 rzędu 10 lub nawet poniżej. Dawno nie było aż tak tanio. Nasze zdanie podzielają inwestorzy strategiczni, którzy rozpoczęli polowanie na polskie spółki.
Po czwarte – zakładamy, że korekta na światowych giełdach może wyczerpywać swój potencjał spadkowy i w najbliższym czasie powinniśmy zanotować średnioterminowy dołek, po którym powinna nadejść średnioterminowa fala wzrostowa.
Reasumując, początek roku nie rozpieszcza inwestorów. Ale obecnie dostrzegamy coraz więcej pozytywnych elementów. Dobrze przyszykujmy się do wiosennego odbicia na rynkach.