MRC (MERCATOR) ma za sobą trudny rok, w którym wypracował jednak satysfakcjonujące wyniki. Bazując na opublikowanych wstępnych, szacunkowych danych za IV kwartał, w roku 2019 skonsolidowane przychody pierwszy raz w historii przekroczyły pół miliarda złotych (541 mln zł), a wynik EBITDA ukształtował się na poziomie 24 mln zł.
- Zwiększyliśmy skalę biznesu o blisko 30%, a w dwa lata o 80%. W samym czwartym kwartale mieliśmy w segmencie dystrybucyjnym braki towarowe ze względu na rekordowy trzeci kwartał, poza tym przestój techniczny w fabryce czy przesunięcie odbioru części zamówionych rękawic przez jednego z dużych klientów na I kw. Widoczny był też efekt bazy, gdyż w IV kw. 2018 roku mieliśmy już uruchomione wszystkie linie produkcyjne w nowej fabryce. W rezultacie w czwartym kwartale tempo rozwoju sprzedaży w ujęciu rok do roku wypłaszczyło się. W bieżącym roku, bazując na oczekiwaniach co do cen rękawic i rozwoju segmentu dystrybucyjnego, chcielibyśmy osiągnąć dwucyfrowy wzrost przychodów – wskazał Witold Kruszewski, członek zarządu Mercator Medical S.A. ds. finansowych.
- Rok 2019 zaczął się niekorzystną podażą rękawic z Chin, która obniżyła ceny na rynku, a my mieliśmy w segmencie dystrybucyjnym duży zapas rękawic z 2018 roku. W segmencie produkcyjnym nie służył nam umacniający się bat tajlandzki względem dolara i malezyjskiego ringita (w Malezji zlokalizowana jest większość konkurentów), niekorzystny był również silniejszy dolar względem walut naszego regionu (marże dystrybucyjne). W efekcie mamy duży niedosyt względem uzyskanej rentowności. Naszym celem pozostaje 10% na poziomie EBITDA – dodał Witold Kruszewski.
Tymczasem od początku bieżącego roku bat wyraźnie traci na wartości, surowce pozostają stabilne, a nawet widać presję na cenę nitrylu ze strony mniejszego popytu sektora automotive. To sprzyjające środowisko dla wyników Grupy Mercator Medical.
- Wdrożyliśmy dodatkowo program oszczędnościowy rzędu 10-12 mln zł rocznie, przeprowadziliśmy również zakładaną konwersję czterech linii produkcyjnych z lateksu naturalnego na syntetyczny. W rezultacie produkujemy obecnie miesięcznie około 210 mln rękawic nitrylowych i około 40 mln rękawic z lateksu naturalnego. Trendy rynkowe są jasne, a rękawice nitrylowe, szczególnie grubsze, niemedyczne, zapewniają istotnie wyższe marże. Zawirowania rynkowe wokół koronawirusa mogą być dla nas szansą. Na pewno obserwujemy rynek i będziemy tak się pozycjonować, aby możliwie dużo zyskać – podkreślił Dariusz Krezymon, członek zarządu Mercator Medical.
- Na razie nie widzimy żadnego zagrożenia ze strony koronawirusa dla funkcjonowania naszej fabryki czy dla naszej logistyki. Niektórzy nasi konkurenci mogą mieć jednak problemy. Jednocześnie należy podkreślić, że działamy długoterminowo i przede wszystkim zakładamy wzrost wyników dzięki zwiększaniu efektywności działalności i jej skali w sposób organiczny, a ewentualną dodatkową sprzedaż i marżę potraktujemy jako wykorzystanie okazji biznesowej – dodał Dariusz Krezymon.
Przedstawiciele spółki wskazali, że popyt na środki ochrony osobistej po ustaniu epidemii koronawirusa powinien oczywiście spaść, ale jednocześnie powinien ustabilizować się na poziomie wyższym niż wcześniej. Szczególnie w Chinach, dużym rynku, na którym było dużo miejsca na zmianę podejścia do higieny. Tamtejsze społeczeństwo powinno bardziej myśleć o zabezpieczaniu się nawet po ustaniu bezpośredniego zagrożenia.
Styczniowy początek ofensywy medialnej wokół epidemii koronawirusa rozpalił inwestorów, a Mercator Medical jawi się jako jedyna spółka z GPW, która może na nim zyskać. Na przełomie stycznia i lutego kurs praktycznie się podwoił, obecnie widać pewną korektę, ale wciąż obroty pozostają wysokie. Patrząc historycznie na epidemię SARS czy pandemię świńskiej grypy (Mercator nie był wtedy jeszcze spółką giełdową), notowania producentów rękawic potrafiły wzlecieć o nawet ponad 400%.
- Widzimy duże poruszenie w branży medycznej, widać wzrost popytu i pojawianie się zupełnie nowych klientów, którzy są gotowi płacić gotówką i kupować większe wolumeny. O ile maseczki ochronne są dla nas marginesem biznesu, o tyle liczymy na pozytywne trendy w rękawicach, stanowiących ponad 95% naszej sprzedaży. Podchodzimy do obecnej sytuacji bardzo spokojnie, a dużo więcej będziemy wiedzieli o możliwym rozwoju sytuacji po zakończeniu obchodów nowego roku w Chinach – wskazał Witold Kruszewski.
Uczestnicy spotkania byli ciekawi, czy w takiej sytuacji, kiedy maseczki ochronne sprzedawane są obecnie z nawet 10-15-krotną przebitką, wygaszenie produkcji w polskim zakładzie wyrobów z włókniny nie było przypadkiem błędem. Okazuje się, że nie.
- Nie było realnej możliwości, aby zakład ten przynosił zyski. Nie produkowaliśmy tu maseczek, a co więcej – materiały produkcyjne pochodziły z Chin, zatem aby obecnie mieć je do wykorzystania, powinny być zamówione w lipcu czy sierpniu zeszłego roku. W rezultacie utrzymanie tego zakładu w tym roku nie dałoby nam nic poza dalszym generowaniem strat. Tymczasem mamy już gotowy do sprzedaży atrakcyjny obiekt z clean roomem i sporą działką w dobrej lokalizacji. Spodziewamy się, że możemy pozyskać z tej transakcji około 4 mln zł – powiedział CFO Kruszewski.