Kancelaria Prezydenta przedstawi dziś szczegóły nowego projektu ustawy o kredytach hipotecznych we frankach. Najpoważniejszym zapisem dla banków będzie konieczność zwrotu kredytobiorcom niesłusznie naliczonych opłat (spreadów), wynika z informacji "Rzeczpospolitej". To oznacza dla banków wydatek rzędu kliku miliardów złotych, a nie około 70 mld zł, jak szacowano jeszcze parę miesięcy temu.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się "Rzeczpospolita", decyzja o ograniczeniu skali działania ustawy frankowej wynika z obaw o pogarszającą się sytuację instytucji finansowych Europy.
"Kancelaria Prezydenta wzięła pod uwagę m.in. skutki Brexitu i groźbę kryzysu na włoskim rynku bankowym. Gdyby polskie banki jeszcze osłabiono koniecznością wypłaty frankowiczom kilkudziesięciu miliardów złotych odszkodowań, mogłyby tego nie wytrzymać" - czytamy w "Rz".
Dziennik wskazuje, że ekonomiści, z których większość dawniej krytykowała pierwotny projekt ustawy, dziś mówią, że nowy jej kształt jest przykładem odpowiedzialnego myślenia, a frankowicze dzięki niej mogą nawet zyskać, bo polski system bankowy będzie stabilny.
"Jeśli prezydencki projekt nie przewiduje przymusowego przewalutowania, jakie zakładano w pierwszej wersji, to jest to dobra wiadomość, bo byłoby to niebezpieczne dla sektora, a dodatkowo narażało na procesy sądowe. Zwrot spreadów jest dobrym rozwiązaniem, bo w zasadzie wszyscy eksperci uważali, że klientom to się należy. Natomiast jeśli w projekcie nie ma zachęt do przewalutowania, nie rozwiązuje to problemu dużego udziału kredytów walutowych w portfelach banków" - ocenił doradca ekonomiczny PwC Witold Orłowski.