W czwartek nie wykorzystaliśmy euforii panującej na głównych indeksach. Po całkiem niezłym otwarciu kontrakt schodził z każdą godziną w dół, by ostatecznie zakończyć na 2380 pkt (-0,7%). W rezultacie kolejny raz należeliśmy do najsłabszych w regionie. Większą czerwienią świecił tylko parkiet w Stambule. Wzrosty na większości giełd (DAX, CAC40 +1,7%) wynikały z reakcji na grudniowe posiedzenie FOMC, na którym zdecydowano o... ograniczeniu QE o 10 mld USD. Ponadto obniżono prognozy PKB i bezrobocia. Negatywna wymowa konferencji spotkała się z pozytywną reakcją tylko rynków akcyjnych. Rentowność amerykańskiego długu wzrosła, dolar się umocnił, a surowce na czele z metalami szlachetnymi zostały dotkliwie przecenione. Rynek więc dostał powód do korekty. To, że jej jeszcze nie ma wynika raczej z typowego window dressing. Odrobina racjonalności powinna wrócić na Wall Street w nowym roku. My tymczasem "żyjemy własnym życiem". Statystycznego Mikołaja czy "strojenia okienek" nie było i nie ma. Grudzień na WIG20 jest sezonowo najsłabszy w historii notowań indeksu. W ostatnim czasie zauważa się ponadto zaniżanie rynku przed rozliczeniem grudniowej serii kontraktów terminowych. To już dziś, a patrząc na wysoki LOP (84k) należy spodziewać się emocjonującego rozliczenia.
pobierz pełny biuletyn