Nieczęsto się zdarza aby amerykańska Rezerwa Federalna modyfikowała parametry swojej polityki monetarnej. Gdy już tak się dzieje, jest to wydarzenie istotne i wywierające ogromny wpływ na rynek finansowy. Dzisiejsza sesja była właśnie pod przemożnym wpływem wczorajszej wieczornej decyzji Federalnego Komitetu Otwartego Rynku.
Sama decyzja amerykańskich władz monetarnych była o tyle istotna, że po długich zapowiedziach w końcu zmniejszono wartość programu skupu aktywów do 75 miliardów dolarów miesięcznie, jednak jednocześnie zasugerowano, że stopy procentowe pozostaną niskie dłużej, niż wcześniej zapowiadano. W połączeniu z redukcją zakupów dostaliśmy więc łagodny komunikat z wydłużonym tzw. „forward guidance”. Sama zmieniona treść komunikatu mówiła, że "prawdopodobnie będzie właściwe", by utrzymać stopy na poziomie bliskim zera "znacznie dłużej niż do momentu", gdy stopa bezrobocia spadnie do 6,5%. Wcześniej Fed sygnalizował, że koszt pieniądza pozostanie bez zmian przynajmniej do czasu osiągnięcia tego poziomu. Najciekawsza w tym wszystkim była reakcja inwestorów. Otóż rynki akcji w USA wzrosły do nowych rekordów, a rentowności obligacji, przynajmniej tych z krótszego końca, pozostały względnie stabilne. To były główne zaskoczenia, gdyż umocnienia dolara i pewnej słabości surowców można się było spodziewać po decyzji o ograniczeniu QE3. Widać było, że inwestorzy zrozumieli, że ograniczenie programu skupu aktywów nie oznacza automatycznie podnoszenia stóp, czyli nie zareagowali tak samo jak w maju, gdy pojawiła się pierwsza sugestia potrzeby ograniczenia programu ilościowego luzowania. Zapominać nie należy o fakcie, że rynki zostały dobrze przygotowane do pierwszego cięcia i uznały je za objaw siły amerykańskiej gospodarki.
Jak na to wszystko zareagował polski rynek? Tak samo jak wtedy, gdy uruchamiano program QE3 we wrześniu ubiegłego roku czy ku zaskoczeniu wszystkich go nie ograniczono we wrześniu tego roku. Oznaczało to pokaźne wzrosty na otwarciu i późniejsze problemy z ich utrzymaniem. Dzisiaj jednak w przeciwieństwie do poprzednich podobnych sesji rynek na GPW był wyraźnie słabszy i w przypadku głównego indeksu blue chipów potrafił zamienić wzrosty rzędu 1% na stratę o podobnej skali. Oglądaliśmy więc kolejny już rozdział tej samej historii, czyli konsekwentnej dystrybucji akcji, zapewne w wykonaniu OFE. Martwić szczególnie mogła równie nie najlepsza postawa małych i średnich spółek, których indeksy również zamieniły wcześniejsze wzrosty na spadki. Był to kolejny pokaz słabości GPW, gdyż w Europie większość rynków na wartości zyskiwała. Można jedynie mieć nadzieję, że część z tej lokalnej słabości przeminie wraz z pożegnaniem grudniowej serii kontraktów, która może mieć negatywny wpływ na cały rynek.
Łukasz Bugaj