Piątkowe notowania na rynku warszawskim zostały podporządkowane czekaniu na najważniejsze wydarzenie tygodnia, jakim miało być wystąpienie szefa Fed na sympozjum w Jackson Hole. W efekcie sesja musiała zostać rozegrania w modelu znanym z pierwszych piątków miesiąca, który dzieli handel na przed i po publikacji danych z rynku pracy w USA. GPW podporządkowała się oczekiwanemu u scenariuszowi w sposób podręcznikowy i do 16:00 raczej szukała korelacji ze światem niż własnej ścieżki. Bilansem było głównie konsolidowanie się WIG20 nad 2300 pkt. Wystąpienie prezesa Rezerwy Federalnej radykalnie zmieniło układ sił. Jerome Powell zasygnalizował, iż popiera redukowanie programu luzowania ilościowego jeszcze w tym roku, ale kwestia pierwszej podwyżki ceny kredytu jest tematem na odległą przyszłość. Rynki przyjęły wystąpienie jako gołębie i przeszły w model risk on. Osłabienie dolara i wzrosty cen akcji na Wall Street pozwoliły Europie szukać zwyżek i WIG20 szybko zamienił spadek na wzrost, który na końcowym fixingu został zamieniony na zwyżkę o 0,62 procent. Bilansem technicznym tygodnia jest zamknięcie właściwie na tygodniowym maksimum, które łamie opór w rejonie 2300 pkt. i wybija – czy też potwierdza - wybicie wykresu z blisko trzymiesięcznej konsolidacji w trendzie bocznym ograniczanym poziomami 2300 pkt. i 2200 pkt. Konsekwencją jest wymarsz na nowe rekordy hossy i skierowanie uwagi rynku na opory w rejonie 2400 pkt. Stale ryzykiem dla rynku w Warszawie są potencjalne korekty na giełdach bazowych. Spotkanie DAX-a z 16000 pkt. już wywołało kontrę podaży, a S&P500 został zmuszony do szukania równowagi w rejonie 4500 pkt. W kolejnym tygodniu wyjście z cienia giełd bazowych będzie utrudniało czekanie na comiesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy, które stają się kluczową zmienną w szacowaniu terminu zapowiedzianej przez Powella redukcji programu płynnościowego Rezerwy Federalnej.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ