Środowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się od przeceny wymuszonej przez solidarną z Europą odpowiedź na słabą końcówkę wczorajszych sesji w USA. W istocie o poranku nie było pytania, czy ceny w Warszawie spadną, ale jak mocne będzie cofnięcie WIG20. Rynek wycenił presję spadkową z otoczenia na około 1 procent wartości indeksu blue chipów i rzucił WIG20 w rejon 1900 pkt. Kolejne godziny były już raczej konsolidacją, z krótkim epizodem zejścia w rejon 1888 pkt. W finale układ sił ulokował indeks w rejonie 1900 pkt., co dało spadek o 1,2 procent, ale to właśnie zejście w rejon 1888 pkt. dodało sesji kontekstu technicznego. Odbicie się wykresu w tym rejonie oznacza, iż popyt skontrował podaż w pobliżu wsparcia na 1884 pkt., które jest dolnym ograniczeniem dwumiesięcznego zawieszenia w trendzie bocznym w rejonie 2022-1884 pkt. Uwzględniając fakt, iż wcześniej podaż odbiła wykres od oporu na 2022 pkt. sesję należy uznać za potwierdzającą i wzmacniającą układ konsolidacyjny. Na chwilę obecną trudno jednak mówić o dużym marginesie błędu dla strony popytowej. W istocie zamknięcie w rejonie 1900 pkt. daje ledwie kilkunastopunktową strefę wsparcia 1900-1884 pkt., gdy dzienna zmienność indeksu, mierzona ATR z 14 sesji, jest niemal dwukrotnie większa. W efekcie popyt może budować na obronionym dziś wsparciu, ale musi to robić w sposób aktywny i na tyle czytelny, by większa część rynku zaangażowała się w grę pod wyższe poziomy cenowe i wyczerpanie dwutygodniowej fali spadkowej. Pozytywnym elementem jest zachowanie indeksów giełd bazowych. DAX konsekwentnie broni wsparć w rejonie 14500 pkt., a na S&P500 popyt próbuje budować na rejonie 3900 pkt. Przy powrocie świata do gry o nowe rekordy hossy, zadanie byków będzie łatwiejsze. Problemem jest zachowanie złotego, który dziś znów tracił do euro i dolara niesiony na południe siłą amerykańskiej waluty i szumem wokół liry tureckiej.
Adam Stańczak Analityk DM BOŚ