Czwartkowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się od próby powrotu do gry w modelu obserwowanym na dwóch pierwszych sesjach tygodnia. WIG20 szukał zwyżki, która kontrastowała z neutralną postawą rynków bazowych. Najmniejsze impulsy wzrostowe były wykorzystywane do podnoszenia cen. W środkowej fazie sesji rozejście się GPW z otoczeniem było tak duże, iż WIG20 rósł o 1,2 procent przy skromnej zwyżce DAX-a i spadku kontraktów na S&P500. W efekcie rynek dokonał zakładu, iż w drugiej połowie dnia presją spadkowa z rynków bazowych będzie do zignorowania. Niestety, wejście Wall Street do gry i około procentowy spadek S&P500 wymusiły niemal skokowe dostosowanie do zachowania giełd bazowych i z wcześniej obserwowanej zwyżki WIG20 zrobił się spadek o 0,3 procent. Na zamknięciu indeks ulokował się w rejonie 1980 pkt. i przecenił przy blisko 1,14 mld złotych obrotu. Techniczne patrząc WIG20 wychodzi z rozdania ze wzmocnionym oporem na wtorkowym maksimum w rejonie 2022 pkt. i potwierdzeniem faktu, iż szukanie wzrostów, gdy świat szuka korekty jest zadaniem trudnym. Zadanie robi się trudniejsze, gdy uwzględni fakt, iż amerykański indeks S&P500 znalazł się w pobliżu psychologicznej bariery 4000 pkt., z którą konfrontuje się po 7-procentowej fali wzrostowej właściwie bez korekty i ze wskazaniami na lokalne wykupienie rynku. Nieco mniej presji na korektę można doszukać się na uważnie śledzonym w Warszawie rynku niemieckim, ale i DAX jest stale bardzo blisko niedawno wykreślonego historycznego maksimum, więc korekta we Frankfurcie nie będzie zaskoczeniem. Pozytywnym elementem jest samo szukanie zwyżki przez WIG20, które wskazuje, iż gracze liczą jednak na kontynuację fali wzrostowej z rejonu 1500 pkt. w rejon 2100 pkt. i generalnie przedłużenie listopadowo-styczniowej zwyżki na kolejne miesiące. Niezależne od tych prób warto szanować korelacje pomiędzy rynkami i nie być zaskoczonym, gdy świat wymusi na Warszawie zredukowanie optymizmu okazywanego na sesjach bieżącego tygodnia
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ