Kolejna sesja i kolejne wzrosty. Rynek nie przestaje zadziwić siłą i choć tempo zwyżki wyraźnie wyhamowało, to apetyty kupujących wciąż są niezaspokojone.
Rynek nadal żyje kwestią związaną z OFE i choć dominuje pogląd, że zmiany będą miały wpływ negatywny (są głosy przedstawiające inny punkt widzenia), to giełda po raz kolejny pokazuje swoją elastyczność i umiejętność radzenia sobie z niepewnością. Temat II filara emerytalnego jest bowiem daleki od ukończenia, a cały proces legislacyjny już teraz wyobrazić sobie można jako drogę przez mękę. Niektórzy mogą nawet liczyć po cichu, że ostateczne zmiany będą się nieco różnić od już znanych propozycji i niewątpliwie wszelkie poprawki z korzyścią dla rynku zostaną szybko podchwycone przez parkiet. Zresztą podobnie stanie się w przypadku korekt niekorzystnych, choć tutaj wpływ już powinien być mniejszy.
W otoczeniu temat syryjski nieco przycichł, gdyż rozpoczęła się długa i mozolna droga dyplomatyczna o niepewnym zakończeniu, które w tym momencie wycenić nie można. Zdecydowanie ważniejszą kwestią jest zbliżające się wielkimi krokami posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, czyli amerykańskiego ciała odpowiedzialnego za politykę monetarną. Od kilku dniu inwestorzy starają się wyceniać łagodne stanowisko Bena Bernanke wraz ze swymi podwładnymi. Choć ograniczenia programu skupu zapewne się nie uniknie, to będzie ono niewielkie i przy udziale łagodnego tonu komunikatu. Jest to pozytywny scenariusz, jednak już w znacznej mierze zdyskontowany, na co wskazywała choćby dzisiejsza słabość rynku surowców.
Jeśli chodzi o kalendarium makro, to dnia dzisiejszego nie można zaliczyć do bogatych, ale z pewnością do zaskakujących. Najpierw bowiem okazało się, że produkcja przemysłowa w strefie euro nieoczekiwanie w lipcu spadła aż o 1,5% m/m. To gorzej od oczekiwań wskazujących na wzrost rzędu 0,1%, po tym jak w czerwcu produkcja w wzrosła o 0,6% m/m. Tak słabe dane kładą się cieniem na dwa poprzednie pozytywne odczyty, choć z definitywnie negatywnymi wnioskami należy się wstrzymać, gdyż wskaźniki wyprzedzające wciąż zapowiadają poprawę koniunktury. Z kolei za oceanem doszło do zaskoczenia w drugą stronę, gdzie cotygodniowa ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych spadła z 323 tys. do zaledwie 292 tys., czyli najniższego poziomu od kwietnia 2006 roku. Tak dobrego odczytu nikt się nie spodziewał i jak się okazało słusznie, gdyż odpowiedzialnym okazały się zmiany w systemie komputerowym wprowadzone w dwóch stanach, po których część wniosków nie została uwzględniona. Ostatecznie więc obie publikacje były trudne do interpretacji i z tego względu mało przydatne dla inwestorów, którzy na Zachodzie wybrali bezpieczny wariant wyczekiwania. Na GPW o wyczekiwaniu mowy nie było, gdyż kolorem zielonym zakończyły się notowania wszystkich głównych indeksów, a WIG20 otarł się o poziom 2400 pkt., dzięki czemu temat negatywnego wpływu konferencji prasowej sprzed tygodnia uznać można za zamknięty.
Łukasz Bugaj