Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim zostały zdominowane przez zachowanie giełd bazowych, które od poranka szukały zwyżek, niesione na północ między innymi dobrymi sesjami w Azji, ale też oczekiwaniem, iż powrót Wall Street po przedłużonym weekendzie przyniesie wzrosty potwierdzające zwyżki z poprzedniego tygodnia. W istocie po otwarciu niemiecki DAX poszukał ruchu w rejon 12850 pkt., co oznaczało zwyżkę o około 2,2 procent. W takim kontekście GPW, z akcentem na WIG20, nie miała szerokiego polu wyboru i musiała odpowiedzieć wzrostami na presję z rynków bazowych. Szybko jednak okazało się, iż poza korelacją gracze w Warszawie nie dysponują argumentami i całość przedpołudnia WIG20 spędził na powielaniu ruchów niemieckiego DAX-a. Niestety, wraz z dosłownym kopiowaniem każdej falki w skali intra spadała ochota do angażowania się graczy na rynku. W finale korelacja okazała się dominującym elementem rozgrywki i na zamknięciu WIG20 zyskał blisko 1 procent. Obrót ledwie przekroczył 500 mln złotych, z czego blisko piąta część przypadła na finałowe minuty sesji. Technicznie patrząc rozdanie skończyło się dla WIG20 w rejonie 1819 pkt., co oznacza przedłużenie gry w konsolidacji pomiędzy 1856 pkt. i 1734 pkt. oraz w granicach formacji trójkąta. Drugi układ jawi się jako wzmocniony przez poranną porażkę byków na górnym ograniczeniu formacji, ale stale można mówić tylko i wyłącznie o zawieszeniu rynku spółek o największej kapitalizacji w trendzie bocznym, które dzisiejszym rozdaniem zostało przedłużone na piąty tydzień. Dla technicznie zorientowanych graczy położenie rynku przekłada się na przymus czekania na przesilenie i decyzję większych kapitałów o kierunku wybicia. Mimo relatywnie spokojniejszej postawy WIG20 na tle otoczenia i rynków bazowych stale warto zachować wrażliwość na korelację pomiędzy polskimi blue chipami i zachowaniem indeksów światowych, bez których szukanie poważnych zwyżek w Warszawie będzie zwyczajnie niemożliwe.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA