Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim przebiegały w kontekście święta na kilku rynkach, w tym niemieckim, więc od poranka gracze w Warszawie nie mieli tradycyjnego wskaźnika dla WIG20 w postaci notowań DAX-a, z którym indeks rynku polskiego pozostaje zwykle w wysokiej korelacji. Rolę przewodnika pełniły futures na S&P500, które przez większą część dnia zapowiadały raczej płaskie notowania w USA niż poważne przesunięcie, o które mogliby zakładać się gracze na rynkach, w tym warszawskim. W efekcie po otwarciu luką w górę i krótkiej próbie wzrostu rynek schował się w malejącym obrocie, który w przypadku WIG20 wyniósł ledwie 637 mln złotych. Ostatni element powoduje, iż mimo zwyżki indeksu o 0,7 procent rozdanie trzeba uznać za konsolidacyjne. W istocie o konsolidacji świadczy również kontrast z przeszło 2 mld obrotu na sesji piątkowej. Zmiana procentowa rozdania może wskazywać, iż sesja była ciekawa, ale poza otwarciem i próbą zwyżki w pierwszych minutach niewiele było aktywności popytu. Kluczowy dla oceny charakteru rozdania jest jednak obraz techniczny WIG20, który kolejny dzień spędził w zawieszeniu pod oporem w rejonie 1764 pkt. Ostatni element nie pozwala traktować rozdania jako poważnego argumentu strony popytowej, która w poprzednim tygodniu oddała pole podaży na górnym ograniczeniu luki 1764-1548 pkt. W praktyce czekanie na przeniesienie WIG20 nad 1764 pkt. lub powrót w rejon 1658 pkt. i przetestowanie połamanego tam oporu, pełniącego teraz rolę kluczowego wsparcia, przenoszą się na kolejne rozdanie. Jutro do gry wraca rynek niemiecki, tradycyjny przewodnik dla WIG20 po nastrojach w otoczeniu, więc od poranka można liczyć na więcej impulsów.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA