W końcówce poprzedniego tygodnia oczywistym było, iż poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim nie będą szczególnie emocjonujące. Święta miały wyłączyć z gry rynki w Londynie i Nowym Jorku, co zwykle owocuje spadkiem płynności na większości giełd. W istocie od pierwszych minut rozdania jasne było, iż GPW nie poszuka dziś fajerwerków, a po godzinie układ sił został potwierdzony obrotem kosmetycznie większym od 30 mln złotych. W finale licznik obrotu w WIG20 pokazał tylko 241 mln złotych, co jednoznacznie wskazuje, iż przez większą część sesji aktywność rynku była stabilnie niska. Niewiadomą były rynki bazowe, które mogły schować się w niskim obrocie i niskiej zmienności lub wykorzystać brak sesji w USA do rozegrania własnych scenariuszy i stworzyć presję na rynek Warszawie. W istocie impuls wzrostowy przyszedł ze strony niemieckiego DAX-a, który w pierwszej fazie rozdania wybił się na poziomy najwyższe od dna pandemicznej wyprzedaży i szukał zakończenia trzytygodniowej konsolidacji. Niestety, w przypadku WIG20 nie udało się pokonać, a naprawdę nawet testować, górnego ograniczenia blisko dwumiesięcznego zawieszenia w rejonie 1658-1547 pkt. W efekcie na zwyżkę DAX-a o około 2,5 procent GPW zdołała odpowiedzieć zwyżką WIG20 o niespełna 0,9 procent. Efektem jest przeniesienie czekania na wybicie WIG20 z konsolidacyjnej półki na kolejną sesję. Można zakładać, iż jutrzejsza sesja w otoczeniu przesądzi, czy popyt zdecyduje się gonić za światem i łamać opór na wykresie WIG20 w rejonie 1658 pkt. Nie można też wykluczyć scenariusza, iż Wall Street nie podzieli dzisiejszego optymizmu Europy i poniedziałkowy dystans GPW do zwyżek w otoczeniu okaże się dobrym rozwiązaniem. W każdym przypadku jutro ważne będą notowania amerykańskich futures indeksowych, które będą sterowały nastrojami w Europie i pośrednio w Warszawie.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA