Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim odbyły się w kontekście globalnego zamieszania na rynku ropy i reakcji graczy na spadek cen surowca. W trakcie sesji spadek kontraktu na ropę WTI zbliżył się do 40 procent, a cena baryłki do 11 dolarów. Zachowanie rynku ropy przykryło inne zmienne i w największym stopniu przełożyło się na wzrost awersji do ryzyka, która tworzyła presję spadkową na globalnych rynkach akcji. W takim otoczeniu w pełni zrozumiałe jest zachowanie GPW, która skupiła się na powielaniu ruchów rynków bazowych dla WIG20. W ramach układu sił sesja podzieliła się na trzy czytelne fazy, z których pierwszą była konsolidacja, drugą przecena razem z kontraktami na amerykańskie indeksy, w finałową fala wzrostowa w asyście niemieckiego DAX-a, która przełożyła się na wynik dnia w postaci zwyżki WIG20 o 0,9 procent. Zarówno konsolidację, jaki i późniejsze ruchy rynku łączyła niska aktywność. W istocie od pierwszych minut rozdania widać było dystans dużych kapitałów i w finale licznik obrotów w WIG20 pokazał ledwie 680 mln złotych. Niska aktywność dyskwalifikuje rozdanie jako znaczące technicznie, ale warto odnotować, iż sesja skończyła się potwierdzeniem zawieszenia WIG20 pomiędzy oporami zalegającym w rejonie 1658 pkt. i linią miesięcznego trendu wzrostowego. Pochodną jest przymus czekania na przesilenie i decyzję rynku o kierunku wybicia WIG20 z konsolidacji. W mocy pozostał również obowiązek śledzenia zachowania indeksów giełd bazowych, z którymi WIG20 koreluje i które powinny pomóc podjąć decyzję graczom w Warszawie o kierunku wybicia z konsolidacji. Korelacja WIG20 z indeksami rynków bazowych oznacza, iż trzeba odnotować analogiczne do obserwowanego na wykresie WIG20 zawieszenia innych średnich w konsolidacjach. W praktyce oznacza to, iż nie lokalne zmienne techniczne, ale globalne trendy przesądzą o tym, która ze stron rynku zyska przewagę w Warszawie.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA