Wtorkowa sesja na rynku warszawskim zaczęła się w kontekście globalnego optymizmu przeniesionego z sesji poprzednich. Impulsem do zwyżek miał być wzrost nadziei na zakończenie najostrzejszej fazy pandemii dzięki tzw. spłaszczaniu krzywych zachorowań i zgonów w światowych epicentrach zarażeń. W asyście zwyżek na rynkach europejskich i wzrostów amerykańskich futures indeksowych WIG20 skoczył na starcie w rejon 1620 pkt., co przełożyło się na wzrost indeksu o blisko 3 procent. W kolejnych godzinach bykom udało się powiększyć zwyżkę do około 4 procent i wynieść WIG20 w rejon 1655 pkt. Optymizmowi graczy towarzyszyła korelacja z rynkami bazowymi i dynamiczne wymiany, które przełożyły się przeszło 500 mln złotych obrotu w pierwszych trzech godzinach sesji. Wielkość obrotu była ostrzeżeniem, iż popyt operuje z odwagą, ale brak dalszego przesunięcia indeksu na północ ostrzegł, iż podaż odpowiada, a rynek polaryzuje się w sposób modelowy dla dnia przesilenia. Ostrzeżenie stało się jeszcze bardziej czytelne na progu finałowej godziny rozdania i starczył impuls, by podaż przejęła inicjatywę. Korelacja z rynkami bazowymi, które w finałowej godzinie sesji na GPW złapały zadyszkę wcześniejszych zwyżek, wyzwoliła impuls spadkowy, który zredukował wzrost WIG20 od 1,4 procent i dał zamknięcie na dziennym minimum. Porażka byków w końcówce rozdania nabrała kontekstu technicznego w postaci wkreślenia górnego cienia świecy dziennej przy sesji z dynamicznym obrotem. Dzień, która miał być sukcesem byków w finale zmienił się w ostrzeżenie przed korektą ostatniego umocnienia. Jak zawsze w przypadku świec z dynamicznymi cieniami, dopiero kolejna sesja pokaże, czy podaż wykorzysta okazję i pchnie rynek w korektę fali wzrostowej. Niemniej, wzrost złapał zadyszkę w rejonie ważnego oporu na poziomie 1658 pkt. i w środowe notowania rynek wejdzie z silnym ostrzeżeniem przed korektą.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA