Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim miały dwie fazy – poranne otwarcie luką, które szybko zmieniło się w skorelowaną z otoczeniem konsolidację i późniejszą falę wzrostową zbudowaną na oczekiwanej i realnej kondycji Wall Street, pod którą grał również rynek niemiecki. W finale o wyniku rozdania przesądziła presja wzrostowa z rynków bazowych, która przełożyła się na blisko 5-procentowy wzrost WIG20 przy niespełna 900 mln złotych obrotu. Z perspektywy końca sesji widać, iż pozycjonowanie się świata pod zakończenie najostrzejszej fazy pandemii – inwestorów miała dziś cieszyć spadająca liczba przypadków śmiertelnych w niedawnych epicentrach epidemii w Europie – okazało się równie ważne dla graczy w Warszawie. Wzrost przełożył się na konsekwencje techniczne, którymi są pokonanie przez WIG20 oporów w rejonie 1550-1547 pkt. i przesuniecie uwagi na strefę oporów rejonie 1658 pkt. Niezależnie od potężnego wsparcia dla byków w postaci wybicia z konsolidacji górą stale warto zachować wrażliwość na korelację GPW z otoczeniem i patrzeć na to, jak kontynuację korekty wzrostowej rozgrywają rynki bazowe, które dziś znacząco pomogły kupującym akcje w WIG20. Również temat kupowania zakończenia pandemii, a dokładnie zamknięcia gospodarek, jawi się jako mocno dyskusyjny. Wiele krajów i gospodarek jest na różnym etapie walki z epidemią, ale wszystkie są dopiero na ścieżce spotkania z konsekwencjami radykalnego ograniczenia aktywności gospodarczej. Konsekwencje wzrostów bezrobocia, spadków produkcji przemysłowej, konsumpcji indywidualnej, wymiany handlowej i generalnie wszystkiego, co składa się na wzrost gospodarczy i zyski spółek jest dopiero przed giełdami, więc zalecane jest ostrożne podchodzenie do scenariuszy wzrostowych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA