Piątkowe notowania na rynku warszawskim odbyły się w cieniu rozliczenia marcowych kontraktów terminowych i w cieniu wzrostów na rynkach bazowych, szukających kontynuacji korekty ostatnich spadków. Od poranka WIG20 wpisał się raczej w drugi scenariusz, by w kolejnych godzinach poddawać się presji spadkowej z rynku terminowego. W finale bykom udało się jednak zachować część wzrostów z poranka i sesja skończyła się zwyżką WIG20 o 1,3 procent. Z perspektywy końca tygodnia sesja nie miała jednak większego znaczenia. Rozliczający pozycje na rynku terminowym nie zdołali znacząc wpłynąć na obraz rozdania, a jeszcze mniejszy wpływ mieli na wynik tygodnia, w którym WIG20 zyskał 8,8 procent. Odbicie po ostatniej przecenie pozostało znaczące, ale warto umieścić ruch rynku w kontekście większej zmienności, jaka jest stale obecna na wszystkich rynkach. Technicznie patrząc tydzień kończy się wskazaniem, iż rynek blue chipów ma za sobą obronę dołka w rejonie 1255-1250 pkt., gdzie wyczerpała się bessa po kryzysie finansowym z 2008 roku. Baza do dalszego korygowania spadku została zbudowania i gra o poszerzenie korekty przenosi się na kolejny tydzień. Technicy dostali element, na którym można opierać strategie korekcyjne. Oczekujący dalszej przeceny okazje do sprzedania z wyższego poziomu. Kolejne sesje, a w największym stopniu rynki bazowe, przesądzą o tym, który ze scenariuszy będzie grany w bliskiej przyszłości. Uwzględniając jednak scenariusze makro trudno nie dawać przewagi scenariuszowi drugiemu. Odbicie typu V na rynkach, które jawiło się jako realne przed radykalnym zatrzymaniem zachodnich gospodarek, staje się scenariuszem właściwie niewykonalnym. W praktyce optymistyczne scenariusze dla polskiej gospodarki i ekstrapolowanie ich na rynek akcji nie może odbywać się bez brania pod uwagę korelacji GPW z otoczeniem i nastrojów na światowych rynkach.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA