Środowe notowania na rynku warszawskim przyniosły sesję uspokojenia pod względem zmienności, ale aktywność pozostała równie duża, jak na wielu sesjach w ostatnim czasie. Licznik obrotów w WIG20 pokazał przeszło 1,2 mld złotych, ale przesunięcie indeksu wyniosło niespełna 2 procent. Zachowanie GPW kontrastowało z zachowaniem giełd bazowych, gdzie przesunięcia były bardziej zbliżone do dynamiki z poprzednich sesji, więc można mówić o próbie rozegrania lokalnego układu. W istocie o poranku WIG20 szukał zwyżki i grał w kontrze do spadków na rynku niemieckim, ale w obecnej sytuacji i przy obserwowanych ostatnio korelacjach próba szukania wzrostu, gdy DAX spadał o 5 procent, a futures na S&P500 wpadły na zawieszenie na limicie bezpieczeństwa była skazana na porażkę. Rynkowi udało się jednak ugrać rozdanie o konsolidacyjnej wymowie, którego częścią jest układ techniczny. Już o poranku jasne było, iż WIG20 staje do sesji z zarysem konsolidacji pomiędzy luką-oporem i minimami fali spadkowej, które pokrywały i pokrywają się z dołkiem bessy po kryzysie finansowym sprzed dekady. Rynek wykorzystał układ techniczny do wykreślenia świecy, która sygnalizuje zawieszenie pod oporem, ale też niepewność, co do dalszego scenariusza. W praktyce technicy będą czekali na zakończenie kreślonej konsolidacji. Łapacze dołka wyszli jednak z rozdania z przekonaniem, iż można liczyć na korektę. Dostali również potwierdzenie, iż znów można szukać swojej szansy z blisko stawianym zleceniem obronnym. Sesja ostrożnie wskazuje, iż przestrzeń do korekty istnieje, ale impuls do zwyżek musi pojawić się na rynkach bazowych i musi być wspierany przez odbicia na innych rynkach wschodzących, które tracą ostatnio kapitały zagraniczne.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA