Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim przyniosły sesję dynamicznych spadków indeksów i równie dynamicznego odbudowania się średnich w końcówce notowań. W skrajnym punkcie sesji strata WIG20 zbliżała się do 9 procent, by na końcowym fixingu wynieść ledwie 1,8 procent. Rozdanie może zatem jawić się jako pokaz siły rynku, ale odbicie miało w sobie element korelacji z rynkiem niemieckim, który w czasie zamykania notowań na GPW odrobił więcej niż połowę wcześniejszych strat i zredukował spadek DAX do około 3 procent. Finalnie w WIG20 zdrożało 10 spółek, z których część zanotowała imponujące zwyżki procentowe poparte dużym obrotem. Zwyżka odbyła się w ciekawym kontekście technicznym. Na starcie rozdania i w środkowej fazie sesji WIG20 spotkał się ze wsparciem w rejonie 1255 pkt. i psychologiczną barierą 1250 pkt. Pierwszy z poziomów jest punktem, w którym wyczerpała się bessa związana z kryzysem finansowym sprzed dekady. W efekcie zwolennicy szukania swojej szansy na bazie układów technicznych dostali sygnał kupna, który może nie jest szczególnie istotny w kontekście korelacji WIG20 z indeksami rynków bazowych, ale staje się elementem układu sił w trakcie kolejnych sesji. Po sesji na rynku pojawiła się jeszcze informacja o wprowadzeniu programu luzowania ilościowego przez Narodowy Bank Polski oraz rekomendacja dla Rady Polityki Pieniężnej w sprawie obniżenia ceny kredytu. Programy płynnościowe NBP i RPP nie odnoszą się bezpośrednio do GPW i notowanych akcji – choć będą miały mieszany wpływ na spółki sektora bankowego - ale stają się bazą do zbudowanie buforów finansowych chroniących spółki przed konsekwencjami epidemii. W istocie rynek ma prawo oczekiwać, iż kolejnym krokiem będą pro wzrostowe działania ze strony rządu i zmiany w polityce fiskalnej. Wszystkie elementy składają się w fundament, na którym rynek może budować bazę pod odbicie po ostatniej przecenie.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA