Piątkowe notowania na rynku warszawskim skończyły się zwyżką WIG20 o 4,6 procent przy 1,46 mld złotych obrotu liczonego tylko dla spółek z koszyka blue chipów. Na szerokim rynku obrót przekroczył 1,75 mld złotych, co jednoznacznie wskazuje, iż sesja miała cechy dnia przesilenia. Dokładniej miałaby cechy dnia przesilenia, gdyby nie kontekst w jakim została rozegrana. Po wczorajszym, największym w historii spadku WIG20 o kilkanaście procent odbicie jawi się już jako mniejsze, choć samo w sobie należy do jednej z najlepszych sesji w bliższej i dalszej historii rynku. W istocie w piątek rynek powielił zachowania giełd bazowych, które również szukały korekt czwartkowych słabości. Niezależnie od dzisiejszej zwyżki w skali tygodnia WIG20 zanotował historyczny spadek o 22,6 procent, który poszerzył stratę WIG20 w związku z pandemią do 35 procent. Sama skala przeceny zachęca do szukania swojej szansy w korekcie, ale warto pamiętać, iż odrobienie trzytygodniowej przeceny z rejonu 2088 pkt. wymaga zwyżki WIG20 o blisko 53 procent, więc zanegowanie ostatniej słabości można na dziś rozpatrywać tylko i wyłącznie w kategoriach potencjalnej korekty. Z punktu widzenia układu sił na wykresach indeksu WIG20 tydzień skończył się sygnałem, iż w rejonie 1305-1300 pkt. rynek zbudował wsparcie, na którym popyt może szukać swojej szansy we wspomnianym wcześniej scenariuszu korekcyjnym. Niestety nie można zapominać, iż lokalna słabość i dzisiejsze odbicie nie zostały wykreowane w próżni. Ostatnio rynek poruszał się w korelacji z rynkami bazowymi i dziś odbił również dzięki postawie indeksów europejskich, amerykańskich futures indeksowych i w finale dzięki zwyżkom na Wall Street. Budowanie odbicia bez pomocy ze strony świata będzie trudne, a uwzględniając recesyjne nastroje i daleką od wygaszenia epidemię zwyczajnie niemożliwe.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA