Początek nowego tygodnia na rynku warszawskim przyniósł dynamiczną przecenę większości spółek. W przypadku WIG20 stratę zanotowały wszystkie walory, a spadek indeksu największych spółek zbliżył się do 7,9 procent. Skala tąpnięcia nie zaskakuje jednak, gdy porówna się warszawskie spadki z przecenami na świecie. Tylko w przypadku rynku niemieckiego podaż odebrała indeksowi DAX 7,9 procent, a na większości giełd europejskich przeceny były równie dynamiczne. Również Wall Street poddała się nastrojowi paniki i otworzyła się spadkiem tak dynamicznym, iż chwilę po otwarciu rynków handel zatrzymano na regulaminowy kwadrans. Impuls spadkowy dla giełd akcji przyszedł z rynku ropy, która w nocy przeceniła się o 30 procent, niesiona na południe otwarciem wojny cenowej pomiędzy producentami surowca, z Arabią Saudyjską na czele. Nie pomagały również doniesienia na temat szerzącej się epidemii, którą coraz częściej zaczyna określać się mianem pandemii. Zgodne z trendami wzrosty liczby nowych przypadków we Włoszech i rozlewanie się wirusa na inne kraje zostały przyjęte jako ostrzeżenie przed dynamicznym spowolnieniem, które uderzy w gospodarki europejskie i zapewne nie pozostanie bez wpływu na gospodarkę amerykańską. W zarysowanym układzie sił i po uwzględnieniu ostatnio obserwowanej, wysokiej korelacji WIG20 z indeksami rynków bazowych, przecena w Warszawie nie wymaga wyjaśnień. Warto jednak odnotować, iż sesja przyniosła również dynamiczne zwarcie podaży z popytem i jednak odbieranie akcji rzuconych na rynek przez graczy o mniejszej tolerancji na spadki. Przeszło 1,262 mld złotych obrotu – 1 mld tylko w WIG20 - wskazuje, iż na rynku pojawili się łapacze okazji liczący na korektę ostatniej przeceny. Analogiczne zachowanie rynku, gdy WIG20 osunął się w rejon 2050 pkt., zaowocowało dynamicznym odbiciem, ale wówczas nie obyło się bez pomocy giełd bazowych. W praktyce oznacza to, iż kupowanie odbicia w Warszawie pozostaje zakładem o korektę ostatniej słabości rynków bazowych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA