Poniedziałkowe notowania na rynku warszawskim zaczęły się w sprzyjającym popytowi kontekście. Nocne notowania w Azji zostały zdominowane przez rosnącą falę spekulacji, iż największe banki centralne szykują się do interwencyjnej pomocy gospodarkom uderzonym niepewnością i zamieszaniem wokół epidemii koronawirusa. W istocie przed otwarciem notowań europejskich mocne zwyżki pojawiły się nie tylko na giełdach azjatyckich, ale też na rynku pochodnych na europejskie i amerykańskie indeksy. Rano nie było pytania o to, czy Europa zacznie dzień od zwyżek, ale jak dynamiczna będzie odpowiedź na spekulacje i analizy mówiące, iż Fed może skokowo obniżyć cenę kredytu o 50 punktów bazowych, a do końca roku zredukować stopy procentowe w USA łącznie o 100 punktów bazowych. W zarysowanym układzie graczom w Warszawie zostało tylko wybranie skali odpowiedzi na impuls wzrostowy z rynków bazowych. Odpowiedź rynku była na tyle mocna, iż o poranku WIG20 zyskiwał ponad 3 procent, ale zadyszka w odreagowaniu rynku niemieckim spowodowała, iż w środkowej fazie sesji z porannego wzrostu nie zostało wiele i dopiero pomoc rynków amerykańskich pozwoliła zakończyć dzień wzrostem o przeszło 2 procent. Wynik jawi się jako pokaz odwagi rynku, który okazał się silniejszy od niemieckiego DAX-a. Naprawdę jednak GPW nie udało się zerwać korelacji z rynkami bazowymi. Śródsesyjne przebiegi wykresów WIG20 i DAX-a wskazują, iż zwroty pojawiały się w zbliżonym czasie, a wyjście z cienia DAX-a zdaje się mieć więcej wspólnego z odreagowaniem relatywnej słabości w tygodniu poprzednim, niż z próbą gry w kontrze do otoczenia. Skala zamieszania epidemią jest tak duża, iż miejsca na lokalne rozgrywki ciągle nie ma. Dla techników sesja skończyła jednak potwierdzeniem sygnału z końcówki poprzedniego tygodnia, iż w strefie wsparć 1750-1705-1700-1659 pkt. popyt jest aktywny i szuka swojej szansy. Świadczy o tym nie tylko odbicie, ale głównie wielkość obrotu, która finale przekroczyła 1 mld.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA