WIG20 ma za sobą tydzień, który przejdzie do historii. Spadek o 15,3 procent lokuje ostatnie 5 sesji w gronie trzech najgorszych tygodni indeksu w całej historii GPW i ledwie czterech tygodni, w których spadek był większy od 15 procent. Sam fakt, iż rynek miał ledwie cztery tej skali spadki w historii wskazuje, iż notowania były pod wieloma względami nietypowe. Ciekawostką jest, iż w przeciwieństwie do rynków bazowych, które zderzyły się z epidemią kreśląc historyczne maksima, WIG20 spotkał się w wyprzedażą jako jeden z najsłabszych indeksów w ostatnim roku i uśpiony dwuletnim trendem bocznym. Dynamika spadku i słabość rynku zmuszają do myślenia o przynajmniej korekcie w nowym tygodniu, jak również o nieco cieplejszym marcu po mocno dramatycznym lutym. Dzisiejsza sesja, a dokładniej obrót i śródsesyjne tąpnięcie, w trakcie którego WIG20 tracił przeszło 6 procent, wskazują na wejście do gry kapitałów, które liczą na skorygowania przeceny. Również technicy mają powody, by łapać dołek i wsparcia w rejonie 1750-1659 pkt. Stale jednak warto pamiętać o korelacji i ryzyku dalszych przecen na rynkach bazowych. Wall Street ciągle nie może znaleźć dna lokalnej fali spadkowej, a większość ważnych dla WIG20 indeksów, z którym silnie korelował w fazie paniki, przekroczyła właśnie próg technicznych korekt, którymi są 10-procentowe spadku od szczytów. W praktyce świat flirtuje ze scenariuszem cofnięcia o 20 procent i również z tego powodu warto liczyć się z dalszą grą GPW w cieniu rynków bazowych. Nie ma jednak wątpliwości, iż kolejne spadki będą w Warszawie wyzwalały nowe próby podbierania akcji przez graczy zachęconych obniżeniem wycen. Kwestią czasu jest, kiedy jednak z takich prób zapłaci dużą nagrodą w ramach mocnego odreagowania giełd zarażonych nową epidemią strachu.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA