Euroland prezentował dzisiaj ponownie podwyższoną zmienność. Główny mediolański indeks tracił miejscami 1,4%. DAX praktycznie już na starcie dnia wyłamał się do dołu i tak falował aż do pojawienia się Amerykanów w grze, notując minimum przy 12801 punktów. Tuż przed zamknięciem frankfurcki indeks zniżkował o 1,78%. Pierwsze dwie godziny handlu na Wall Street wypadły zgodnie z moimi oczekiwaniami, przynosząc kompletną negację strefy wsparcia 3234 – 3197 punktów. Widać, że rozprzestrzenianie się wirusa koronowego z dnia na dzień wyraźnie wpływa na przecenianie ryzykownych aktywów. Głównym powodem jest lęk inwestorów przed konsekwencjami COVID-19 dla gospodarki. Na ten moment można jednak mówić o zdrowej korekcie na rynku, gdyż przecena średnich giełdowych z Wall Street sięga na ten moment średnio 6 procent. Niemniej dzisiejsza sesja została poprowadzona pod dyktando rynku bazowego, gdzie co pewien czas do głosu dochodziła silniejsza podaż. Większość globalnej przeceny jest teraz prowadzona impulsem, wypływającym z wysokiej niepewności, więc dominują na rynkach minorowe nastroje a strategie risk-off są aktywne.
Duża liczba osób zarażonych wirusem we Włoszech może znacznie osłabić nastroje konsumentów i firm, ale nie tylko w Europie. Szacuje się, że te nastroje przechodzą także do USA, gdzie pierwsze już „chudsze” portfele graczy z Wall Street istotnie wpływają na bieżącą konsumpcję. Niemniej kluczowe, przyszłe dane makro będą najważniejszym miernikiem koronowirusowego problemu, gdyż pokażą, jaką realnie cały szereg negatywnych zdarzeń wpłynął na kondycję bilansów firm. Główny strateg inwestycyjny Mark Haefele z banku UBS, stwierdził dzisiaj, że następne dwa tygodnie mogą zadecydować, jak gwałtowna stanie się epidemia. Ważne, aby Europa i Ameryka Północna nie musiały zastosować drastycznych środków ograniczających zarażanie wirusem, takich jak Chiny. Gdyż w przeciwnym razie „(…)wzrost gospodarczy znacznie by ucierpiał w pierwszej połowie roku” – dodał strateg.
Zauważmy przy tym, że zdrowa korekta spadkowa na S&P500 powinna być teraz barometrem akcyjnej, globalnej koniunktury. Korekta zawsze ma swoje granice i na ten moment SPX trzyma się ścieżki wydeptanej przez byki, która w układzie 300- sesyjnego kanału Pitchforka posiada punkt końcowy w okolicy 3140 – 3100 punktów. Przejście notowań SPX w dół przez ten zakres wykreowałoby wybicie z dopuszczalnego balansu korekty spadkowej a wówczas odświeżająca, ale dosyć paniczna, przecena przeszłaby w mocno ryzykowny dla długiego terminu układ. Na ten moment byki z Wall Street nie mogą stracić jednak argumentów i wiary w takie konstatacje.