Piątkowe notowania na rynku warszawskim kończyły tydzień, w którym koszyk blue chipów musiał opierać się presji spadkowej z rynku walutowego i zaniepokojeniu inwestorów rozlewaniem się epidemii poza Chiny. Seria ostrzeżeń ze strony prestiżowych spółek na świecie owocowała między innymi ruchom kapitałów w stronę bezpiecznych przystani, z których szczególnie jasnym blaskiem świeciło złoto. Sprzeczne dane makro – lepsze z Niemiec i słabsze z USA – spowodowały, iż dziś rynkom bazowym dla Warszawy trudno było znaleźć jeden kierunek i właśnie presja spadkowa z rynków amerykańskich przesądziła o spadkowym finiszu WIG20. Ważniejsza jednak od skali spadku była wielkość obrotu. W przypadku WIG20 nie udało się dziś ugrać nawet 500 mln złotych, co wskazuje, iż przecena nie odbyła się przy zwiększonej aktywności graczy. Ważne dla wyniku były również całodniowa korelacja WIG20 z niemieckim DAX-em i brak lokalnego pomysłu na rozdanie. Technicznie patrząc WIG20 skończył tydzień spadkiem o blisko 1,3 procent, ale spojrzenie na wykres tygodniowy WIG20 pozwala uznać całość za fazę konsolidacji. W istocie również tydzień został określony przez dwa elementy, które dziś odegrały kluczową rolę. Pierwszym była obserwowana każdego dnia korelacja WIG20 z otoczeniem, a drugim niska aktywność inwestorów na wszystkich sesjach tygodnia. Na dwóch pierwszych sesjach rynek został uśpiony poniedziałkowym świętem w USA, a na kolejnych nie znalazł powodów do poważnych wymian. W praktyce, czekanie na następny ruch runku przenosi się na nowy tydzień. Szerzej patrząc najważniejszym wydarzeniem ostatnich tygodni pozostaje aktywność rynku w trakcie spotkania WIG20 z dolnym ograniczeniem dwuletniego trendu bocznego. Z tej perspektywy patrząc ostatnie dwa tygodnie trudno uznać za negujące sygnał z końcówki stycznia, iż epidemiologiczna panika na świecie została wykorzystana przez duże kapitały do gry pod wyższe poziomy cenowe w Warszawie.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA