Poniedziałkowe notowania na rynkach akcji odbywały się w kontekście święta w USA, które wyłączyło z gry Wall Street, więc na większości giełd pojawiły się naturalne dla takich dni pokusy schowania się w niskich wolumenach i skromnej zmienności. GPW nie była wyjątkiem. Napisany jeszcze przed otwarciem notowań scenariusz został zrealizowany w sposób modelowy. W finale licznik obrotów w WIG20 pokazał ledwie 308 mln złotych. Niską aktywność uzupełniła niska zmienność, której nie zaburzyły krótkie epizody odważniejszych przesunięć, zbudowanych głównie na powielaniu ruchów rynku niemieckiego. Sesja idealnie wpisała się w konsolidację WIG20 pod strefą oporów w rejonie 2150-2140 pkt., która jest wzmacniana luką z końcówki stycznia i linią oporu prowadzoną po konsolidacjach z listopada i stycznia. W zarysowanym kontekście technicznym i przy zaobserwowanej zmienności sesję można uznać za niewiele wnoszącą do układu sił na rynku i klasyczne rozdanie zdominowane przez oczekiwanie na nowe impulsy. W szerszej perspektywie patrząc sesja była kolejną w serii konsolidujących rynek pod wspomnianymi wcześniej oporami i faktycznym czekaniem graczy na kolejny impuls wzrostowy. Założenie jest uzasadnione odbiciem WIG20 od dolnego ograniczenia dwuletniego trendu bocznego przy zwiększonej aktywności popytu odbierającego akcje od mniej tolerujących spadki i napięcia związane z epidemią w Chinach. Uwzględniając charakter dzisiejszego rozdania i ostatnią korelację WIG20 z indeksami rynków bazowych, w trakcie kolejnych sesji tygodnia warto oczekiwać zależności nastrojów w Warszawie od kondycji innych giełd, które w dalszym ciągu będą musiały grać między nadziejami na szybkie opanowanie epidemii i obawami przed konsekwencjami zaburzeń, jakie wprowadzi do globalnej gospodarki.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA