Po trzech sesjach mocnego odreagowania strachów przed epidemią, które jeszcze dziś w Azji zaowocowało zwyżką Nikkei o 2,5 procent i nocnymi wyniesieniami amerykańskich kontraktów indeksowych na historyczne maksima, na rynkach rozwiniętych pojawiła się zadyszka. W istocie Europa ciągle szukała wzrostów i stąd poranne zyski DAX-a i WIG20, ale im bliżej było otwarcia w USA, tym więcej było wątpliwości, co do kontynuacji zwyżek. Wall Street zaczęła sesję z rozpędu, od nowych rekordów wszech czasów na wykresach S&P500 i Nasdaqa Composite, ale szybko do głosu doszła podaż i poranek w USA minął raczej na stabilizacji na historycznych maksimach niż szukaniu prostej kontynuacji marszu na północ. W zarysowanym układzie sił WIG20 okazał się słabszym ogniwem i po dniu reagowania na impulsy spadkowe z rynków bazowych zakończył sesję tracąc 0,5 procent. W efekcie o sesji warszawskiej można powiedzieć, iż była korygującą ostatnie umocnienie, o czym świadczy nie tylko zmiana indeksu, ale i wielkość obrotu, czytelnie mniejsza od sesji poprzednich, na których rynek potrafił sięgać pułapu 1 mld złotych licząc tylko dla WIG20. W szerszej perspektywie patrząc rozdanie nie neguje obrazu rynku z poprzednich rozdań. Duża polaryzacja pomiędzy łapiącym dolne ograniczeniu dwuletniego trendu bocznego i sprzedającymi ryzyka makro związane z epidemią w Chinach pozostała najważniejszym elementem lokalnego układu sił na rynku w Warszawie i dopiero kolejne rozdania pokażą, czy WIG20 przejdzie do fazy stabilizacji. Nie ma też wątpliwości, iż w mocy pozostanie korelacja z rynkami bazowymi, które stały za dynamiczną wyprzedażą z poprzedniego tygodnia i dynamicznym odbiciem obserwowanym w tygodniu bieżącym. To świat wymusił na GPW cofnięcie w Warszawie i świat pozwolił szukać odreagowania. Bazowym scenariuszem na kolejne sesje jest utrzymanie wysokiej korelacji pomiędzy WIG20 i indeksami rynków bazowych, która w obecnej atmosferze może ulegać osłabieniu, ale daleko będzie do jej zerwania.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA