Piątkowe notowania na rynku warszawskim przyniosły sesję klasyczną dla okresu świątecznego wyciszenia, który zwykle charakteryzuje się niską zmiennością i małymi wolumenami. W istocie w pierwszych minutach rozdania rynek próbował odpowiedzieć na impulsy wzrostowe z rynków bazowych. Dwa dni handlu na Wall Street przyniosły bowiem zwyżki i podtrzymanie atmosfery wzrostowej, które były trudne do zignorowania. W efekcie o poranku rynek próbował szukać wzrostów i w pierwszym kwadransie aktywności większej od oczekiwanej. Szybko jednak okazało się, iż apetyty wzrostowe zderzyły się z płytkością rynku, która nie pozwalała ulokować większych zleceń bez mocnego przesuwania cen. Inaczej mówiąc jeśli ktoś chciał dzisiaj grać na zwyżkę, to szybko efekty jego działania manifestowały się we wzrostach cen. Po dwóch godzinach rynek wyciszył się na tyle, iż od 11:00 mechanizm szukania wzrostów zmienił się w senne osuwanie się na południe, które w finale dało ledwie 334 mln złotych obrotu i przesunięcie WIG20 o +0,43 procent. Sesja nie miała poważnej historii i była niczym więcej niż formalnością. W praktyce nie warto przywiązywać większej wagi do wymowy technicznej rozdania. Również obraz tygodnia został zaburzony przez świąteczne wyłączenia. Ledwie 2 sesje w tygodniu kwestionują wymowę techniczną wykresu, ale spojrzenie na WIG20 w tej perspektywie pozwala odnotować, iż rynek rozciągnął zwyżkę na trzeci tydzień. Wykres tygodniowy WIG20 potwierdza, iż ambicje byków nie wyczerpały się w dwóch tygodniach korekty. Niestety, pod względem aktywności, przyszły tydzień nie będzie lepszy. GPW wróci do gry w poniedziałek, by wyłączyć się 31 grudnia oraz 1 stycznia i wrócić do gry na ledwie 2 dni, po których pojawi się trzydniowy weekend rozciągnięty na święto 6 stycznia. W praktyce na realny handel przyjdzie zapewne czekać do 7 stycznia i dopiero wówczas będzie można ocenić relację pomiędzy podaż i popytem w kontekście pytań o szanse rynku w 2020 roku.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ SA