Dzisiejsza sesja, choć zakończona na plusie wpisuje się w układ korekty po piątkowej luce. Przez większość sesji indeks przebywał pod kreską. Na zieloną stronę udało mu się wyjść dopiero w ostatniej godzinie notowań. W najbliższy piątek przypada dzień 3 wiedźm, czyli wygasanie wrześniowych serii kontraktów terminowych, więc wydaje się, że wywalczone w ostatnich dniach poziomy zostaną bezpiecznie dowiezione do końca tygodnia. Większe zmiany, jeśli mają się pojawić, to raczej po tej dacie.
Po ubiegłotygodniowej decyzji FED o drukowaniu pieniędzy, w obliczu niemal zerowych stóp procentowych w USA i UE, pieniądz światowy ma coraz trudniejszy orzech do zgryzienia. W co zainwestować – głowią się inwestorzy i skaczą z gałęzi na gałąź. Często to coraz cieńsza gałązka. Obserwujemy dziwne ruchy cenowe, okresowe umocnienia walut trudno wytłumaczalne sytuacją fundamentalną. Dość dziwnie umacniał się polski złoty od początku czerwca, choć przecież wiadomo było, że nasza gospodarka zwolni po zakończeniu mistrzostw i wkrótce się to potwierdziło. Wczoraj i dziś złotówka osłabła nieoczekiwanie.
W obiegu światowym jest coraz więcej pieniędzy i pompują one również rynek akcji. Wyceny spółek amerykańskich wchodzących w skład indeksu S&P500 są wyjątkowo wysokie w stosunku do ich zysków. A przecież nic nie wskazuje na to, że gospodarka amerykańska rozkwitnie w ciągu roku lub dwóch w stopniu uzasadniającym tak wysokie ceny akcji. W normalnej sytuacji te gorące pieniądze weszłyby w rynek nieruchomości i na to liczy szef FED Ben Bernanke. Póki co jednak, świeżo wydrukowane dolary omijają rynek nieruchomości w USA, a zamiast tego skaczą w waluty takie jak turecka lira, polski złoty i obligacje, surowce i płody rolne.