Dziś wzrosły wszystkie trzy indeksy warszawskich akcji. Sprzyjał temu wczorajszy wzrost za Atlantykiem i zielone europejskie otoczenie. O ile jednak amerykańskie średnie rosną w sposób znaczący od 3 dni, to WIG20 zaledwie drepcze w bok.
Początek sesji wypadł bez kierunku. Do 11:30 WIG20 oscylował wokół 2150 pkt. Około 12-tej, w środkowej fazie sesji, gdy aktywność rynku jest niewielka pewien atak popytu pociągnął go zdecydowanie wyżej. Nie potrzeba było na to znacznych środków, aby indeks sięgnął 2195 pkt. Gdyby bykom udało pokonać 2200 pkt, to oprócz wytworzenia formacji odwróconej głowy z ramionami, mielibyśmy złamanie linii trendu spadkowego, który trwa od stycznia br. Niestety, przed 2200 pkt, pojawiła się duża podaż. Był to kwadrans o największym wolumenie wymiany w ciągu całej sesji.
Niedźwiedzie obroniły opór. Zapędy do wzrostu zostały pohamowane. Do końca sesji WIG20 pozostał pod 2190 pkt, choć wzrost o 1,2 proc. należy uznać za przyzwoity. Jest to jeden z najlepszych wyników dziś w Europie.
Od tygodnia indeks drepcze właściwie w miejscu. Po dwukrotnym przetestowaniu 2100 pkt, równo tydzień temu podskoczył do 2160 pkt. i odtąd dryfuje w bok. Złamanie 2100 pkt. oznaczałoby tąpnięcie o kolejne 100 pkt. a wybicie powyżej 2200 pkt. skutkowałoby zakończeniem półrocznego spadku. Dzisiejsza sesja ma pozytywną wymowę. Być może jest jakimś preludium do wyjścia w górę. Być może stanie się coś, co uzasadni zmianę sentymentu. Trzeba też pamiętać, że od wielu tygodni trwa wyprzedaż. Trend jest głównym wyznacznikiem kierunku.