Dzisiejsza sesja przyniosła odreagowanie cen akcji, które na dniach po raz kolejny poturbowane zostały powrotem protekcjonistycznej retoryki na linii USA - Chiny. Inwestorzy coraz bardziej przekonują się jednak, że do wojny handlowej nie dojdzie i zwaśnione strony zmuszone zostaną do konstruktywnych negocjacji.
Z początkiem tygodnia źle przyjęto ogłoszenie przez USA listy ponad 1300 chińskich produktów, na które mają zostać nałożone 25-procentowe cła. Po zaledwie 11 godzinach Państwo Środka opowiedziało podaniem do wiadomości swojej listy amerykańskich towarów, które wkrótce mogą zostać obłożone podobnym podatkiem. Chińczycy swoją listę tak skonstruowali, by najbardziej ucierpieli producenci skoncentrowani w stanach, które niedawno poparły Donalda Trumpa. Potencjalna odpowiedź okazuję się więc politycznie dotkliwa dla Republikanów, a dodatkowo obejmuje amerykańskie hity eksportowe, takie jak soja, których opodatkowanie będzie bardzo kosztowne z ekonomicznego punktu widzenia. Wczoraj po południu zmalały jednak obawy o dalszą eskalację napięcia, a przyczyniły się do tego słowa nowego doradcy ekonomicznego prezydenta Trumpa, Larry Kudlow’a, z których wywnioskować można, że ogłoszone cła są taktyką negocjacyjną i przez wiele miesięcy mogą nie wejść w życie. Wygląda więc na to, że obie strony najpierw wytoczyły przeciwko sobie ciężkie działa, tylko po to by zmusić przeciwnika do mozolnych negocjacji. Teraz więc wystarczy cierpliwie czekać na ich koniec, który powinniśmy zobaczyć przez jesiennymi wyborami uzupełniającymi w USA. Dla inwestorów jest to poniekąd pozytywna wiadomość, gdyż oddala w czasie wizję handlowego Armagedonu, którego rynek tak bardzo się obawiał. W konsekwencji wczorajsza sesja na Wall Street mimo początkowych spadków zakończyła się sporymi wzrostami, które dzisiaj znalazły swoją odpowiedź w Europie.
Już początek sesji na Starym Kontynencie był pomyślny i przebiegał pod znakiem wzrostu rzędu 1% i więcej. Później zwyżki zostały rozbudowane, a parkietom Eurolandu nie przeszkadzała w tym publikacja serii wskaźników PMI dla sektora usług, których spadek wskazywał na możliwe ochłodzenie koniunktury. Nieco słabiej na tym tle wyglądał parkiet warszawski. Owszem, początkowy wzrost o 1% udało się rozbudować do niemalże 2%, ale obroty były niskie, a sektor bankowy pozostawał słabszy. Oznaczało to, że za wzrostem w niemałej mierze stało cofniecie się podaży, a poważny popyt stał na uboczu. Tym niemniej główny indeks oddalił się od psychologicznego poziomu 2200 pkt. i z lekką nawiązką odrobił wczorajsze straty.
Łukasz Bugaj