Piątkowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie przyniosły kolejną sesję relatywnej słabości parkietu na tle rynków bazowych. W istocie sesja była bliźniaczo podobna do czwartkowej. Poranne otwarcie WIG20 zwyżką było w największym stopniu odpowiedzią na presję wzrostową z otoczenia, które reagowało na czytelnie lepszy od oczekiwań finał sesji amerykańskich w dniu wczorajszym. Szybko jednak okazało się, iż w zwyżkę nie angażuje się duży kapitał i jeszcze z pierwszej godzinie WIG20 rozpoczął senne osuwanie na południe, które sprowadziło indeks w rejon 2400 pkt. Końcówka przyniosła już stabilizację w rejonie psychologicznego wsparcia, ale bez czytelnego odbicia po wcześniejszym cofnięciu WIG20 skończył sesję tracąc 0,69 procent przy blisko 540 mln złotych obrotu. Aktywność rynku nie wskazuje, by rozdanie było dniem czytelnej przewagi kupujących, ale brak aktywnego popytu jest widoczny i rynek zaczyna odstawać od otoczenia sygnalizując, iż w obecnym układzie sił trudno będzie o szybki powrót nad 2500 pkt. Dla technicznie zorientowanych graczy sesja nie niesie poważnych treści. Wprawdzie notowania czwartkowe i piątkowe sygnalizują siłę oporu w strefie 2500-2450 pkt., ale luka była oczywistym i silnym oporem przed porażkami byków. W mocy pozostało również wsparcie w rejonie 2370 pkt., więc tydzień kończy się znanym z wcześniejszych dni wskazaniem, iż po mocnej fali spadkowej rynek znalazł równowagę w strefie 2450-2370 pkt. Położenie WIG20 pomiędzy wybronionym wsparciem i aktualnym oporem wymusza czekanie na przesilenie, które pozwoli policzyć się stronom rynku po okresie konsolidacji. Mimo obserwowanego spadku korelacji z rynkami bazowymi stale warto zakładać, iż kierunek wybicia z konsolidacji wymusi zachowanie innych giełd, których słabość stała się przyczynkiem do 10-procentowego cofnięcia.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA