Giełda na Wall Street, która narzuciła 2 lutego nam i całemu światu spadki notowań, zakończyła wczorajszą sesję 1,7 proc. wzrostem. Śledzony ostatnio z uwagą kontrakt na amerykański indeks S&P500 przebywał od rana lekko na minusie, więc optymizm został na otwarciu w Europie trochę przygaszony.
WIG20 otworzył się kilka punktów powyżej kreski. Przez większą część sesji podążał płasko, oscylując wokół 2420 pkt. Obrót był umiarkowany. Ale w końcówce, w ostatniej godzinie pojawił się większy popyt, który pociągnął indeks do 2431 pkt.
Po dzisiejszej sesji widzimy dwie białe świece po odbiciu z dołka na 2375 pkt. Jeśli w panice napędzonej przez lawinową wyprzedaż w USA indeks spadł szybko do grudniowego dołka, to odbicie póki co jest niemrawe, bez przekonania. Równie słabo wygląda sytuacja w Europie. Istnieje spore prawdopodobieństwo kontynuacji spadków. Ale to zależy od USA.
Za oceanem decydować się będzie zatem czy teraz nastąpi kolejna fala spadkowa. Jest na nią jeszcze miejsce w ramach linii długiego trendu wzrostowego, czyli byłaby to nadal korekta w tym trendzie. W przypadku DJIA to poziom mniej więcej 23700 pkt.
Równie prawdopodobny, jeśli nie bardziej, jest wariant w którym zbuduje się teraz konsolidacja wokół 24000 pkt. Jeśli nie pojawią się negatywne informacje, to kurz opadnie i wróci optymizm. Wydaje się, że GPW będzie odrabiać te straty z pewnym opóźnieniem.