Wczoraj po sondażowych wynikach trzęsienia ziemi na giełdzie nie było. Było niewielkie tąpnięcie zaraz po otwarciu, ale trwało zaledwie kilka minut, po których rynek szybko wrócił ponad kreskę. Dziś rano dowiedzieliśmy się ostatecznie o samodzielnych rządach PIS, ale i tym razem rynek nie miał ochoty spadać. WIG20 opierał się dzielnie ponad poziomem 2100 pkt.
Przyczyną takiego zachowania rynku jest to, że w ostatnich kilku tygodniach giełdy światowe wyraźnie rosły, a GPW dyskontowała wygraną PIS-u – nie dość, że nie rosła, to przeciwnie, delikatnie osuwała się. Od 12 października WIG20 osunął się o czterdzieści kilka punktów. Poza tym w pierwszych komentarzach po wyborach pojawiły się opinie, że zwycięska partia złagodzi swoje stanowisko w sprawach kredytów frankowych, opodatkowania banków i podatku od transakcji giełdowych. Nie jest znany skład rządu, obsady kluczowego ministerstwa finansów, ani nawet premiera. Rynek utknął w zawieszeniu, co widać po dzisiejszych niskich obrotach.
Banki zareagowały wczoraj spadkiem, lecz dziś niektóre odrabiały straty, np. PKO BP urosło o 1,5 proc. KGHM z kolei spadała dziś drugą sesję z rzędu, pomimo dzisiejszej aprecjacji cen miedzi, zgodnie z zasadą „kupuj plotki, sprzedaj fakty”. Miedziowy kombinat rósł bowiem wyraźnie przed wyborami, bo sondaże pokazywały zwycięstwo partii, która proponuje zawieszenie podatku od kopalin.
Najbliższe sesje zapowiadają się spokojnie, bowiem nieprędko poznamy rzeczywiste zamiary nowego rządu. Kampania się skończyła i w najbliższym czasie nie będą wysuwane kontrowersyjne projekty. Najpoważniejsze zagrożenie dla notowań, to kwestia banków i ich kredytów frankowych. Być może prezydent wystąpi z inicjatywą ustawodawczą w tej sprawie, a wtedy kursy banków mogą mocno stracić.