W sierpniu inwestorzy na całym świecie koncentrowali swoją uwagą na zachowaniu parkietów azjatyckich. W ostatnim czasie to zainteresowanie nieco zmalało, ale dzisiaj zaobserwować można było jego nawrót, gdyż to na dalekim wschodzie rozstrzygnęły się losy panującego dzisiaj rynkowego sentymentu.
Jeszcze wczoraj do optymizmu było nam daleko, gdyż pierwsza reakcja na nie najlepsze dane o amerykańskiej sprzedaży detalicznej była chłodna. Doszły do tego raczej mało pochlebne komentarze ze strony raportujących swoje wyniki spółek zza oceanu i rezultatem okazała się spadkowa sesja na Wall Street. W trakcie azjatyckich kwotowań te ponure nastroje uległy jednak zmianie. Wpływ na to miał tok rozumowania dobrze widoczny w poprzednim tygodniu. Otóż słabsze dane już wyraźne oddalają wizję podwyżek stóp za oceanem, a jest to wiadomość szczególnie korzystna dla krajów spoza USA, które w ostatnich latach silnie uzależniły się od kosztu pieniądza wyznaczanego przez Rezerwę Federalną. Tym samym indeksy w Azji zauważalnie zyskiwały na wartości, co później przełożyło się na udany początek sesji w Europie oraz na GPW.
Zwyżki na rynku lokalnym trwały od samego początku sesji i nie zostały w jej trakcie przerwane. Nie towarzyszył im jednak większy obrót, gdyż ten osiągnął wręcz skromne wartości. Wniosek jaki można z tego wyciągnąć jest taki, że za wzrostami nie stała wzmożona aktywność kupujących, ale raczej przesunięcie się sprzedających na wyższe poziomy cenowe. W ogólnym rozrachunku sesja, nawet mimo wzrostów o 0,8%, nie zmienia więc obrazu rynku w szerszej perspektywie, a ten wciąż wskazuje na potrzebę konsolidacji po znacznym ruchu z minionego tygodnia.
Łukasz Bugaj