Środowe notowania na Giełdzie Papierów Wartościowych odbywały się po słabej sesji na Wall Street i w kontekście oczekiwania na kluczowe dane makro, jakie miały i mają pojawić się w drugiej połowie tygodnia. W takim układzie nie może dziwić fakt, iż znaczący wpływ na przebieg notowań miała korelacja z otoczeniem. W istocie po umiarkowanie spadkowym otwarciu WIG20 zdołał wyjść na plusy dzięki presji wzrostowej z rynków bazowych. Niestety, jeszcze przed finałem pierwszej godziny, podporządkowanie otoczeniu wymusiło spadek cen w Warszawie. Impulsem był recesyjny w wymowie odczyt indeksu PMI dla niemieckiego przemysłu, który rozlał się szerokim echem po wielu rynkach. Efekty były widoczne również na Wall Street, która już w notowaniach przedsesyjnych sygnalizowała zaniepokojenie złymi wiadomościami z kluczowej gospodarki strefy euro. Kolejnym impulsem spadkowym, któremu musiała poddać się GPW, były nieco przesadne reakcje świata na odczyt indeksu ISM dla amerykańskiego przemysłu. Spadek wskaźnika koniunktury do 56,6 pkt. - z 59 pkt. w miesiącu poprzednim - trafił jednak na podatny grunt i WIG20 razem z otoczeniem musiał zwiedzać sesyjne minima. Bilansem dnia jest spadek WIG20 o 1,5 procent, który w największym stopniu był odpowiedzią na osunięcie się niemieckiego DAX-a o blisko 1 procent oraz cofnięcie amerykańskiego S&P500 o 0,9 procent. Mimo niskiego obrotu sesja potwierdza zależność GPW od otoczenia i ostrzega, iż w trakcie kolejnych dni i tygodni trudno liczyć na uwolnienie się warszawskiego parkietu od skorelowania z rynkami bazowymi. Jutro świat podyktuje GPW, jak ma reagować na doniesienia z Europejskiego Banku Centralnego, a w piątek władzę nad nastrojami – również w Warszawie – przejmą dane z amerykańskiego rynku pracy. W nowym tygodniu kluczem do zachowania rynku będzie już sezon wyników kwartalnych, który 8 października zapoczątkuje publikacja raportu spółki Alcoa.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA