Środowe notowania na rynku warszawskim przyniosły odreagowanie wtorkowej przeceny. Indeks WIG20 wzrósł o 2,07 procent po wczorajszym spadku o 1,92 procent, gdy indeks szerokiego rynku WIG zyskał 1,77 procent po spadku na sesji poprzedniej o 1,75 procent. Z perspektywy końca dnia widać, iż rozdanie zostało podzielone na poranna próbę odreagowania wczorajszej przeceny, sześć godzin czekania na to, jak przebiegnie odbicie na Wall Street i wreszcie finałową falę wzrostową rozpoczętą dzięki mocnemu odreagowaniu w USA. W istocie z całodniowej zwyżki indeksu WIG20 około 80 procent zysku zostało ugrane w finałowych 90 minutach rozdania, które standardowo pokrywają się z pierwszymi 90 minutami sesji handlu na Wall Street. Słabo zaprezentował się jednak obrót, który liczony dla WIG20 ledwie przekroczył 650 mln złotych, gdy na całym rynku obrócono akcjami za niespełna 861 mln złotych. W tym układzie sił naturalnie narzuca się pytanie o stabilność odbicia, które zostało zagrane na małym obrocie i przy zejściu na drugi plan zmiennych lokalnych. Niestety, korelacja ze światem jawi się też jako zagrożenie dla rynku niż tylko szansa na wzrosty. W istocie ostatni skok zmienności na rynkach amerykańskich, który udziela się innym rynkom, jest stale ostrzeżeniem przed korektą listopadowo-styczniowych fal wzrostowych. W tym kontekście brak oparcia zwyżki na lokalnych zmiennych wystawia GPW na ryzyko zderzenia się ze zmianą nastrojów, zwłaszcza w USA. Tylko technicznie patrząc sesja jawi się jako element lokalnego szumu technicznego, który na wykresie WIG20 owocuje przeplotem dynamicznych świec bez złożenia w czytelny trend. Niemniej, owocem sesji jest też powrót WIG20 w rejon 2347 pkt., co wraz z wcześniejszą obroną 2300 pkt. buduje przestrzeń do skonsolidowania się indeksu w strefie 2380-2300 pkt.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ
Wydział Analiz Rynkowych
Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A.