Po dobrym poniedziałku otwarcie wczorajszej sesji sugerowało kontynuację byczej passy. Optymiści jednak szybko zużyli amunicję. Tuż po godzinie 10 obserwowaliśmy, jak się później okazało, intradayowy szczyt (2417 pkt). Do końca handlu rynek pikował by zakończyć na 2399 pkt. Do sprzedaży sprowokował słabszy odczyt nastrojów ZEW (piąty z rzędu !) czy wyniki amerykańskiej sprzedaży detalicznej za kwiecień (płasko vs 0,6% m/m oczek.). W rezultacie na wykresie powstała dość brzydka świeczka, z długim górnym cieniem. Sytuacja techniczna od paru dobrych tygodni jest bez zmian. Średnioterminowy trend jest boczny (2300-2500 pkt), a przynajmniej od kwietnia mamy krótkoterminowy trend spadkowy (na WIG20 od pół roku tkwimy pod linią trendu spadkowego- obecnie 2440 pkt). Nie ma na razie podstaw do jego zmiany. To co obserwowaliśmy w ostatnich dniach na dużych, wybranych spółkach to jedynie przypływ gorącego kapitału z zagranicy, być może zmieniający alokację ze Wschodu. Tam sytuacja jest dalej bardzo dynamiczna i poważna. Rynek wydaje się jej do końca nie rozumieć. Niemniej dla mnie podstawowym ryzykiem jest sytuacja na Wall Street. Mimo prób wyjścia na nowe szczyty S&P500 czy DJIA (udało się) pogląd na ten rynek nie uległ zmianie. Dalej obserwujemy liczne dywergencje i dopóki NASDAQ czy Russell nie złamią linii trendu spadkowego od marca'14, dopóty jesteśmy w korekcie całych wzrostów od 2011 roku. Niemniej krajowy rynek od tego czasu tkwił można powiedzieć w trendzie bocznym (WIG20 2200-2600 pkt) i przy słabości Wall Street może się on przeciągnąć o kolejne miesiące. O ile jest to raczej optymistyczny scenariusz dla byków, o tyle fatalny dla całego rynku.
pobierz pełny biuletyn