Wtorkowe notowania na rynku warszawskim zostały zdominowane przez odpowiedź graczy na zachowania giełd bazowych. Efektem była solidarna ze światem próba korekty poniedziałkowej słabości, która w przypadku WIG20 przełożyła się na wzrost indeksu o 1,33 procent. W istocie WIG20 zachowywał się lepiej od otoczenia, ale środsesyjna korelacja koszyka z indeksami europejskimi i futures na amerykańskie indeksy pozostała wysoka i wskazywała, iż rynek stale operuje w układzie sił z poprzedniej sesji. Na poziomie wyniku rozdanie może wydawać się udane, ale wzrost w kontrze do otoczenia jawi się jako czasowe odchylenie od układu sił organizującego nastroje na wszystkich rynkach. Giełdy i waluty operują dziś w kontekście przymusu dostosowania się do nowej sytuacji makro, w której amerykański bank centralny może zostać zmuszony do agresywniejszych od prognoz kroków na ścieżce zacieśniania w polityce monetarnej. Co ważne, owo dostosowania musi zostać wykonanie właściwie skokowo, z racji krótkiego okresu, jaki dzieli od siebie piątkowy odczyt inflacji CPI w USA i zbliżający się środowy komunikat FOMC. Dlatego na dzisiejszą zwyżkę WIG20 należy patrzeć z dystansem i traktować raczej jako próbę łapania dołka, jaka zawsze pojawia się po kilkudniowej przecenie, niż zaufanie rynku do scenariusza z szybkim odbiciem po ostatnich spadkach. Łapaczy dołka zachęca sytuacja techniczna, która wskazuje, iż WIG20 próbuje bronić się w rejonie minimum z połowy maja, gdzie wyczerpała się poprzednia, dynamiczna fala spadkowa. Zadanie spekulowania na obecnych poziomach ułatwia możliwość operowania bliskimi zleceniami obronnymi w rejonie 1650 pkt., które uchronią przed ryzykiem odsunięcia się popytu w rejon 1500 pkt. Nie ma jednak wątpliwości, iż szanse kupujących w największym stopniu zależą od reakcji giełd światowych i rynku walutowego na jutrzejszy komunikat FOMC i konferencję prezesa Rezerwy Federalnej.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ