Finałowa sesja tygodnia na rynku warszawskim przyniosła relatywnie spokojny handel. Początek rozegrał się w modelu znanym z poprzedniej sesji, a więc luką dostosowującą rynek do nastrojów na giełdach bazowych, ale optymizm poranka w postaci około procentowej zwyżki WIG20 szybko zmienił się w spokojną konsolidację i dryf indeksu w okolicy 1800 pkt. Niskiej zmienności towarzyszył spadek aktywności. Na ostatniej prostej rynek został jednak zmuszony do uwzględnienia w cenach porannych spadków na Wall Street i na zamknięciu wcześniejszy wzrost WIG20 zredukowano do 0,35 procent. Szeroki rynek mierzony indeksem WIG finiszował zwyżką o 0,24 procent, a zmiana koszyka spółek średnich mWIG40 ograniczyła się do kosmetycznego przesunięcia o -0,05 procent. Na sesję należy też spojrzeć przez pryzmat tygodnia, w którym WIG20 wzrósł o 0,96 procent. Zwyżka wskazuje, iż tydzień został wygrany przez popyt, ale na wykresie tygodniowym więcej jest układu konsolidacyjnego niż naprawdę mocnego podkreślenia ostatniego wymarszu w rejon 1827 pkt. W istocie układ na wykresie indeksu wskazuje, iż w okolicy 1800 pkt. popyt i podaż znalazły się w równowadze. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż lokalne ambicje wzrostowe zderzyły się z postawą giełd bazowych, które – jak np. amerykański S&P500 - kończą tydzień ostrzeżeniem przed wejściem w bessę i tworzą presję spadkową w Warszawie rozgrywając najsłabsze sesje od blisko dwóch lat. W zarysowym układzie sił przyszłość 9-procentowego odbicia WIG20 z rejonu 1650 pkt. jawi się jako zależna od postawy giełd bazowych. Przy kontynuacji przecen na świecie i wejściu Wall Street w bessę, lokalne apetyty wzrostowe będą musiały zejść na drugi plan.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ