Czwartkowe notowania na rynku warszawskim zdominowała poranna odpowiedź rynków europejskich na środowe spadki na Wall Street. Spadek S&P500 o przeszło 4 procent i najgorsza sesja indeksu od czerwca 2020 roku spowodowały, iż rynki europejskie musiały zacząć sesja od mocnego tąpnięcia. W przypadku GPW doszedł jeszcze element poprawnego na tle świata rozdania środowego, w trakcie którego WIG20 próbował przeczekać presję spadkową z otoczenia. Efektem był poranny spadek WIG20 o przeszło 2 procent pogłębiony w kolejnych godzinach sesji do blisko 2,8 procent. W finale popytowi udało się zredukować stratę do 1,4 procent, ale tylko dzięki przeniesieniu analogicznych ruchów indeksów na świecie. Z perspektywy lokalnej sesja jest przywróceniem na rynek korelacji Warszawy z giełdami bazowymi i przypomnieniem, iż w obecnej sytuacji szukanie swojej ścieżki jest trudne, jeśli w ogóle możliwe. Z perspektywy technicznej rynek ma za sobą rozdanie łamiące kilkudniową falę wzrostową i podkreślające równoważenie się sił podaży i popytu w okolicach 1800 pkt. Rozdanie nie przesądza o powrocie do spadków, ale podkreśla znaczenie kondycji indeksów giełd bazowych, które – jak amerykański S&P500 – flirtują właśnie z wejściem w techniczną bessę. W przypadku pesymistycznych scenariuszy na świecie, przez które należy rozumieć kontynuacje fal spadkowych i kreślenie nowych dołków bessy, rewizyta 1650 pkt. stanie się scenariuszem bazowym dla WIG20. W istocie samo odbicie od 1650 pkt. i ruch w rejon 1825 pkt. oznaczają wystarczająco mocny skok koszyka blue chipów na północ, by pojawili się realizujący zyski z około 9-procentowego umocnienia. Niemniej, na dziś scenariuszem bazowym jest szukanie przez WIG20 jakieś konsolidacji pomiędzy maksimami odbicia i dołkiem w rejonie 1650 pkt.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ