Czwartkowe notowania na rynku warszawskim przyniosły dynamiczną sesję, która już na starcie została zdominowana przez odpowiedź GPW na impuls spadkowy z rynków bazowych. Otwarcie sesji przez WIG20 luką rzuciło indeks pod psychologiczną barierę 1700 pkt. i wyzwoliło wyprzedaż na granicy paniki. Aktywność była duża, co wskazywało, iż rynek znalazł się w układzie silnego spolaryzowania. Po dwóch godzinach przecena była na tyle dynamiczna, iż w WIG20 spadki notowały wszystkie spółki, a indeks tracił ponad 3 procent. Dopiero spotkanie WIG20 z poziomem 1650 pkt. przesunęło akcenty i od południa to podaż była w defensywie. W finale WIG20 spadł o 1,54 procent, ale właśnie odbudowanie się rynku – w sumie o blisko 2 procent wartości indeksu – przesądziło o wyniku i obrazie dnia. Nie ma wątpliwości, iż rynek zbudował dziś bazę do odbicia i szukania korekty ostatnich spadków. Jak zawsze w takich wypadkach dopiero kolejna sesja pokaże, czy popyt wykorzysta okazję do podniesienia cen. Z perspektywy technicznej rozdanie skończyło jednocześnie obroną 1650 pkt., jak i przełamaniem 1700 pkt. Wykreślona świeca dzienna wskazuje, iż na rynku jest wiele niepewności, co do dalszego kierunku, a inwestorzy potrzebują kolejnych sygnałów, by zaangażować się w budowanie chociaż korekty przeszło miesięcznej fali spadkowej. W piątek gra będzie toczyła się o zbudowanie takich sygnałów, jak również zredukowanie obrazu kontynuacji przeceny w perspektywie tygodniowej. Patrząc na szanse byków na zbudowanie odbicia nie warto tracić z pola uwagi zachowania giełd bazowych, z którymi WIG20 silnie koreluje. Na radarze powinien być również rynek walutowy. W istocie, poranne wyjście dołem WIG20 z kilkudniowego zawieszenia w strefie 1750-1700 pkt. było też pochodną umocnienia dolara i związanego z tym osłabienia złotego, który swoim spadkiem spowodował, iż przecena w Warszawie była generalnie większa niż na innych rynkach europejskich. Kondycja polskiej waluty jawi się teraz równie ważna, jak zachowanie giełd bazowych.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ