Piątkowe notowania na rynku warszawskim odbywały się w dniu rozliczania marcowej serii pochodnych. Lokalna odmiana dnia czterech wiedźm, która na całym świecie owocuje większą zmiennością i szumem wywołanym przez szukanie przez inwestorów cen rozliczeniowych kontraktów terminowych i opcji, nie sprawiła większej niespodzianki. Gracze podporządkowali się czekaniu na finałową godzinę sesji, która przyniosła skokowe i standardowe podniesienie zmienności oraz aktywności. W istocie przed ostatnią godziną sesji licznik obrotu w WIG20 pokazały niewiele więcej niż 800 mln złotych, a na zamknięciu obrót przekroczył 2,3 mld złotych. Inaczej mówiąc w godzinie wyznaczania ceny rozliczeniowej marcowego kontraktu terminowego na WIG20 rynek ugrał niemal dwa razy więcej niż przez siedem godzin od otwarcia. Takie zachowanie rynku musi narzucać ograniczenia w ocenie sesji i obrazu rozdania. W istocie kapitały, który były dzisiaj w grze w finale dnia w drobnym stopniu były zainteresowane fundamentami i perspektywami rynku. Niemniej, sesja kończyła tydzień, w którym WIG20 zyskał 3,2 procent i ulokował się w okolicy 2100 pkt. Z perspektywy technicznej można mówić o przełomie. W perspektywie dziennej kupującym udało się połamać linię trendu spadkowego i osłabić opory w rejonie 2100 pkt. W perspektywie tygodniowej wrócić nad połamaną linię trendu wzrostowego i do granic kanału dwuletniej hossy. Dodatkowo, indeksowi WIG20 niewiele brakło do punktu, w którym odbicie od dna byłoby większe niż 20 procent, co oznaczałoby zakończenie technicznej bessy i przekroczenie granicy technicznej hossy. Uwzględniając układy na wykresach i biorąc pod uwagę ryzyko, iż ostatnie wzrosty były po części grą pod rozliczenie pochodnej, ostrożnie można zakładać, iż w kolejnym tygodniu rynek jednak powalczy o zamknięcie sesji przez WIG20 nad 2136 pkt. i przejdzie z rynku niedźwiedzia w rynek byka.
Adam Stańczak
Analityk DM BOŚ