Środowa sesja na Giełdzie Papierów Wartościowych zaczęła się od kolejnej dawki optymizmu, który indeksowi największych spółek pozwolił otworzyć się mocnym wzrostem i szybkim wymarszem nad ważny poziom 2430 pkt. Niestety, optymizm w Warszawie spotkał się ze spadkowym impulsem w otoczeniu, gdzie uważnie śledzony przez polskich graczy niemiecki DAX zanotował mocne cofnięcie. W efekcie po mocnym początku, który dla technicznie zorientowanych graczy był potwierdzeniem przewagi strony popytowej, WIG20 wszedł w kilkugodzinną, około 40-stopunktową falę spadkową. Naprawdę jednak ważniejszym był sygnał, iż powyżej 2430 pkt. popyt robi się słabszy a podaż aktywniejsza. W istocie wynik sesji nie do końca oddaje obraz notowań. Najlepszym podsumowaniem dnia był układ na wykresie dziennym bez skokowego przesunięcia indeksu na końcowym fixingu. Do finału popyt i podaż szukały swojej szansy a wynikiem był handel dający remisowe rozdanie. Bez fixingowej zwyżki WIG20 zakończyłby sesję na poziomie kosmetycznie różnym od otwarcia, co idealnie zobrazowałoby dzisiejszy handel koszykiem blue chipów. Fakt, iż na fixingu indeks przesunął się blisko połowę dzisiejszego zysku i zakończył dzień nad oporem w rejonie 2430 pkt. powoduje, iż wynik przykrywa problem, w jakim przyszło kreślić odbicie po grudniowo-styczniowej przecenie. W grudniu, kiedy ważne indeksy poprawiały historyczne maksima, WIG20 spadł o przeszło 7 procent. W pierwszej połowie stycznia, gdy świat poprawiał rekordy, indeks największych spółek oddał kolejne trzy procent. Kiedy wreszcie niskie wyceny na parkiecie przyciągnęły kapitał zdolny zebrać akcje z podłogi, lokalna zwyżka trafiła na korekcyjne pytania w otoczeniu. W praktyce stawia to GPW w trudnym położeniu pogodzenia lokalnych apetytów na wzrosty z potrzebą korekty na świecie. Przy kontynuacji odbicia i marszu WIG20 w rejon 2500 pkt. sesje podobne do dzisiejszej muszą być standardem, w którym lokalna gotowość do zwyżek będzie rozbijała się o korekcyjne impulsy na świecie.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA